Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę – Thomas Hager

Książka amerykańskiego autora, uznanego  popularyzatora historii nauki, Thomasa Hagera, której oryginalny tytuł brzmi „Ten Drugs: How Plants, Powders, and Pills Have Shaped the History of Medicine”, jest próbą spojrzenia na drogi, jakimi kształtowała się medycyna przez pryzmat historii stosowania różnych substancji oraz metod leczniczych.

Dobrze napisana stanowi ciekawą i wielowątkową opowieść o poszukiwaniach, nadziejach i złudzeniach, działaniach przypadkowych i podejmowanych celowo, w zazwyczaj dobrej wierze, nierzadko wbrew oczywistym faktom. Tak właśnie było w przypadku historii opium, której początków można szukać jeszcze w epoce późnego paleolitu. Właściwości mleczka maku dobrze znane już starożytnym stały się dość wcześnie przedmiotem rozważań lekarskich. O jego odurzających i znoszących ból właściwościach czytamy w jedynym z egipskich papirusów tzw. Papirusie Ebersa, nie brak o nim wiedzy starożytnej Mezopotamii, Indiach czy Chinach. Rzymski Celsus pisał o nim niejednokrotnie, a Galen wprost twierdził, że „opium jest najsilniejszym lekiem, który zaburza zmysły i wywołuje przypominający śmierć sen”. Tak bardzo krytyczny wobec galenowej medycyny, renesansowy lekarz i alchemik Paracelsus wobec wyciągów z maku czyni wyjątek i wraz z wynalezionym przez siebie laudanum utwierdza obecność opium w terapii lekarskiej. Poprzez prace siedemnastowiecznego angielskiego lekarza Thomasa Sydenhama, aż po ryzykowne autoeksperymenty niemieckiego farmaceuty Friedricha Sertürnera przeprowadzone w pierwszych latach dziewiętnastego stulecia, dzięki którym odkryto alkaloid nazwany nieco później morfiną, opium jest używane powszechnie, pomimo oczywistych niebezpieczeństw z nim związanych. Hager jest przekonany, że ta dwuznaczność, jaką niosło z sobą opium, wywarło przemożny wpływ na współczesny sposób rozumienia istoty pojęcia leku, który choć tak oczywiście potrzebny i pożądany niemal zawsze niesie ze sobą jakąś mroczną tajemnicę.

(…)  A czy nie jest znamienna historia wodzianu chloranu, „dziecka” jednego z twórców nowoczesnej chemii organicznej Justusa Leibiga, którego wynalazek, de facto pierwszy lek syntetyczny, wprowadzono w 1869 roku jako środek o działaniu uspokajająco-nasennym. Czy ktokolwiek przypuszczał, że to remedium na złowieszcze opiaty samo zyska złą sławę? Niejaki Michael „Mickey” Finn dodawał go potajemnie do alkoholu klientom prowadzonego przez siebie w Chicago baru. Nieprzytomnych ludzi następnie obrabowywano z pieniędzy i wartościowych przedmiotów. Dziś wodzian chloranu rzadko już jest stosowany i jedynie jako składnik recepturowy, a to za sprawą jego toksyczności.

(…) Wręcz frapująco przedstawia się postać młodego studenta medycyny Akiro Endo, zafascynowanego biografią Fleminga. Endo, interesujący się kardiologią, uznał, że dieta i zawartość w niej tłuszczów ma wpływ na choroby układu krążenia. Prowadziło to w konsekwencji wpierw do wskazania na cholesterol jako jeden z  najgroźniejszych czynników wpływających na rozwój chorób układu krążenia, później do wykrycia w pleśni grzyba z gatunku Penicilum aktywnej substancji blokującej wytwarzanie endogennego cholesterolu. Taki był początek prac, które ostatecznie doprowadziły do odkrycia statyn.

Takich przykładów w książce Hagera jest znacznie więcej. Dość wyjątkowo na tym tle rysuje się osoba arystokratki, żony ambasadora Królestwa Brytyjskiego, Lady Mary Wortley Montague, kobiety wszechstronnie wykształconej i zafascynowanej kulturą Lewantu. Przebywając w Stambule usłyszała po raz pierwszy o wariolizacji. Sama będąc ofiarą ospy, którą cudem przetrwała, chciała ochronić swoje dzieci. Dlatego też podjęła decyzję o zaszczepieniu swojego paroletniego syna. Po powrocie do Anglii wariolizacji poddano jej córkę. To dzięki determinacji i odwadze Lady Mary metoda szczepień przeciw ospie stała się znana w Europie, torując drogę lekarzom szukającym dalszych, bezpieczniejszych rozwiązań. Jednym z nich był Edward Jenner, który u schyłku osiemnastego wieku dowiódł, że szczepienie pozyskane z wydzieliny zmian ospy krowiej, choroby popularnie zwaną krowianką, na którą głównie chorowało bydło, jest nie tylko skuteczne w ochronie przed ospą prawdziwą, ale też nie daje powikłań, z jakim można się było spotkać przy wariolizacji. Ta nowa metoda zyskała sobie miano wakcynacji.

(…) Zabrakło natomiast w książce miejsca dla insuliny i jej odkrywców Fredericka Bantinga oraz Charlesa Besta, nie ma też osobnej opowieści o sterydach czy lekach nasercowych, takich choćby jak naparstnica czy nitrogliceryna.  Nie ma też nic o witaminach i ich odkrywcach. Hager zresztą jest tego świadom, o czym wyraźnie pisze we wstępie, prezentując własną, można powiedzieć autorską „historię leku”.

Nie zmienia to w niczym faktu, że książka została napisana z polotem i dużą wiedzą za razem, co czyni ją przekonującą propozycją dla każdego, komu bliskie są tematy medycyny i jej przeszłości. Mieszany indeks rzeczowo-osobowy oraz obszerny spis bibliograficzny dopełniają całości.

Ryszard W. Gryglewski

Thomas Hager, „Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę”; przekład Aleksander Gomola; Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2019, Wydanie I, stron 346