Jednym z podstawowych pytań, jakie w dziejach ludzkości stawiał sobie człowiek, dotyczyło źródła i początków życia, w tym przede wszystkim tego, skąd i w jaki sposób on sam przyszedł na świat. Sprawa dziś nader oczywista i szczegółowo wyjaśniona wbrew pozorom przez całe tysiąclecia nie miała jednego rozwiązania, a najtęższe umysły starały się zgłębić tę zagadkę, spekulując zawzięcie wokół istotnej roli aktu płciowego i natury ciąży, funkcji męskiego nasienia i krwi menstruacyjnej kobiety, podobieństwa cech fizycznych potomstwa do jednego lub obojga rodziców, fenomenu ciąży mnogiej czy skutecznej antykoncepcji.
Arystoteles, zafascynowany konstrukcją i funkcją przyrody, twierdził, że ludzki zarodek powstaje w wyniku zmieszania się spermy z krwią miesiączkową, argumentując, że taka najwyraźniej musi być rola elementu kobiecego w formowaniu się nowego życia, skoro cykliczne dla niej krwawienie ustaje wraz z początkiem ciąży i powraca w pewien czas po porodzie. Wielkiemu filozofowi taki schemat wydawał się jak najbardziej logiczny. I nie tylko jemu, skoro z podobnym rozumowaniem można się spotkać w starożytnych Indiach, na kartach Talmudu czy w tradycji ustnej niektórych plemion afrykańskich. Wszystko to prowadziło do ugruntowania przekonania o istnieniu „białego”, męskiego nasienia i „czerwonego” nasienia kobiety. Z kolei przedstawiciele jednej z kultur zamieszkujących Wyspy Trobriandzkie na Morzu Salomona w ogóle nie łączyli współżycia kobiety i mężczyzny z poczęciem i ciążą, twierdząc z przekonaniem, że bieg narodzin i śmierci wiąże się ściśle z wędrówką duchów przodków, zaś sfera seksualna służy wyłącznie przyjemności, nie niosąc ze sobą żadnych „prokreacyjnych następstw”.
Równie intensywnie roztrząsano problem, która z płci i w jakim stopniu decyduje o powołaniu nowego życia, częściej wskazując na pierwiastek męski jako ze swej natury aktywny i przebojowy, pozostawiając kobiecie najczęściej rolę pasywną, której macica jest niczym żyzna gleba, na której wzrasta przyszły człowiek. A jeśli tak, to czy zarodek rozwija się niejako od nowa, stopniowo nabierając cech i kształtów dojrzałego organizmu, czy też może jest już w chwili poczęcia miniaturową, w pełni ukonstytuowaną kopią dorosłego osobnika?
Meandrujący od starożytności spór pomiędzy zwolennikami teorii epigenezy i preformacji znajdzie swoje ostateczne rozstrzygnięcie dopiero w XIX stuleciu.
Dlaczego tak późno? Wszak już w 1672 roku Holender Regnier de Graaf dzięki sprawnie przeprowadzonym eksperymentom dowiódł, że jajniki wytwarzają kulistą formę, którą zresztą błędnie uznał za komórkę jajową, choć słusznie założył, iż musi się ona w jakiś sposób łączyć z nasieniem mężczyzny. W parę lat później jego rodak Antoni van Leeuwenhoek, jeden z pionierów nowożytnych badań mikroskopowych, opisał plemniki i jakkolwiek nie wyciągnął z tego odkrycia właściwych wniosków, to jednak był przekonany, że odgrywają one istotną rolę w poczęciu nowego życia. Co zatem spowodowało, że współczesna embriologia mogła się zacząć nie wcześniej niż w latach 30. XIX wieku wraz z dociekliwymi i przekrojowymi badaniami Karla Ernsta von Baera, a pierwsza potwierdzona obserwacja przenikania plemnika do komórki jajowej została udokumentowana w 1875 roku przez Oskara Hertwiga?
Na te i szereg innych pytań czytelnik znajdzie odpowiedzi w napisanej z werwą i skrzącej się od cytatów oraz barwnych opisów książce autorstwa Edwarda Dolnicka. To opowieść o ludzkim marzeniu wyrwania naturze jej najgłębszych, a zarazem tak fundamentalnych dla człowieka tajemnic. To historia pasji uczonych, ich determinacji i pomysłowości, logicznie konstruowanych hipotez i zaskakujących odkryć, historia nauki z całym jej dobrodziejstwem, blasków i cieni, jakie towarzyszą człowiekowi od chwili jego poczęcia. Praca Dolnicka z pewnością zasługuje na uwagę, a dociekliwy odbiorca znajdzie dla siebie bogatą bibliografię i dokładne zestawienie źródeł przypisów, które zamieszczono na końcu książki. Zapraszam do lektury.
Ryszard W. Gryglewski
Edward Dolnick, „Nowe życie. Jak największe umysły wszech czasów odkryły, skąd się biorą dzieci”, przekład Aleksandra Czyżewska-Felczak, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2019, s. 366.