Gdy rzeczywistość przekracza wyobraźnię

Rozmowa z Robertem Stępniem, prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie

Panie Doktorze, dobiega końca VIII kadencja samorządu, tym samym Pańska kadencja na stanowisku prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie. Każdy czas ma swoje problemy, ale przyszło Panu kierować Izbą w warunkach wcześniej niewyobrażalnych – podczas globalnej pandemii. Można było stawiać sobie ambitne wyzwania, mieć piękne plany, a tu trzeba walczyć o życie. Początki tej kadencji, jeszcze przed pandemią, również były trudne, bo podczas generalnego remontu siedziby Izby.

To prawda, że mieliśmy wyjątkowo ciężkie te ostatnie lata. Borykaliśmy się z kapitalnym remontem naszej zabytkowej siedziby i jeszcze go dobrze nie skończyliśmy, kiedy wybuchła pandemia, która nie tylko uwypukliła wszystkie znane wcześniej problemy systemu, ale też stworzyła sytuację, z jaką nie mieliśmy nigdy do czynienia. A samorząd lekarski musi się w tym wszystkim odnaleźć, wspierać lekarzy i lekarzy dentystów, walczyć o ich – o nasze interesy oraz o prawa pacjentów. Państwo na początku pandemii nie potrafiło zapewnić nawet najprostszych środków ochrony dla lekarzy i nadal się nie sprawdza, choćby nie egzekwując najbardziej podstawowych obostrzeń związanych z epidemią. Właściwie nie robi nic, tak więc ta nasza walka o życie ma znaczenie nie tylko medyczne.

Zacznijmy od początku. Kiedy obejmował Pan kierownictwo w Izbie, w 2018 roku, trwał remont jej zabytkowej siedziby przy ul. Krupniczej 11a – inwestycja planowana latami, przedsięwzięcie ogromne pod każdym względem. Jak Pan wspomina tamten okres?

Poświęcaliśmy temu niesamowicie dużo czasu, każde posiedzenie Prezydium ORL zaczynało się od raportu z placu budowy. To były nieustanne narady, konsultacje, dyskusje. Projekt modernizacji budynku przygotowany został ponad 10 lat wcześniej, więc nie uwzględniał nie tylko rozwiązań, które stały się później normą, jak choćby klimatyzacja, winda, podnośniki dla wózków inwalidzkich, ale też nowych przepisów i standardów. Utrudnieniem był też nadzór konserwatorski, w wyniku którego dokonaliśmy w projekcie około 200 kolejnych poprawek. Dodam, że wykonano w tej kamienicy ponad 150 odkrywek archeologicznych. To wszystko skutkowało wiecznymi kłótniami z podwykonawcami, bo przy każdej zmianie wysuwali nowe żądania finansowe. A my i tak mieliśmy dodatkowe wydatki – ogromny był na przykład koszt nieplanowanego wcześniej wzmocnienia stropów, by wytrzymały obciążenie, jakim jest archiwum – dziesiątki tysięcy akt, dokumentacja po zmarłych lekarzach, akta Sądu i OROZ, które jako Izba mamy obowiązek przechowywać nawet do 30 lat. Archiwum wymagało też bardzo kosztownych zabezpieczeń, by nie powtórzyła się sytuacja z Archiwum Państwowego w Krakowie, którego sporą część strawił pożar.

Jednocześnie to wszystko nie mogło zaburzać pracy Izby, przez pewien czas – w wynajmowanych biurach. W połowie 2019 roku wróciliśmy na Krupniczą, jednak do tej pory walczymy z fachowcami o poprawki, szeregu usterek nie usunięto, więc wstrzymaliśmy ostatnie płatności. Ale dzięki naszej skrupulatności i nieustępliwości udało się przeprowadzić ten remont bez żadnego kredytu, za nasze własne pieniądze, odkładane przez wiele lat. Dobrze, że zdążyliśmy zakończyć remont przed gwałtownym wzrostem cen, bo dziś nie byłoby nas na niego stać. Z powodu galopującej inflacji odwleka się na razie budowa nowej siedziby dla Delegatury w Przemyślu, lecz mamy działkę, więc jak tylko to będzie możliwe, ruszymy z inwestycją.

„Krupnicza” wygląda imponująco i jest bardzo funkcjonalna, ale i tak słyszy się głosy krytyki – nie ma parkingu…

W Przemyślu będzie. W Krakowie też chcielibyśmy go mieć… Błąd popełniono w latach 90., kiedy była możliwość kupna za niewielkie pieniądze terenu i kamienicy naprzeciwko, właśnie z parkingiem. Cena tego budynku była bardzo niska, ale ówczesne władze Izby obawiały się zarzutów, że samorząd inwestuje w nieruchomości, zamiast pomagać lekarzom. Szkoda.

Teraz na nieruchomości patrzy się inaczej, więc już za kadencji Pana Prezesa podjęto bardzo intensywne działania w celu odzyskania drugiego zabytkowego budynku należącego przed wojną do krakowskich lekarzy. Jakie są szanse odzyskania kamienicy Pod Gruszką?

Rzeczywiście, trwają starania o odzyskanie kamienicy Pod Gruszką przy ulicy Szczepańskiej, tuż przy Rynku Głównym. Została kupiona przez samorząd lekarski przed wojną, a dochody z niej miały zasilać fundusz pomocy dla lekarskich sierot. Po wojnie „Gruszka”, jak zresztą cały majątek samorządu lekarskiego, została przejęta przez komunistyczne władze. Teraz nawet nie chodzi nam o przywrócenie własności, ale oczekujemy rekompensaty finansowej. Wartość tej kamienicy, oszacowana w audycie, to ok. 35 mln zł. Nie zrezygnujemy z tego majątku, zobowiązał nas do tych działań ostatni Okręgowy Zjazd. Sprawa jest obecnie w Prokuratorii Generalnej, potem zapewne zajmie się nią europejski arbitraż. Niestety, takie spory trwają latami.

Wróćmy do historii VIII kadencji. Na Krupniczej unosił się jeszcze remontowy kurz, ale już planowano skromną uroczystość przecięcia wstęgi. Był marzec 2020 roku – zamiast świętować, Izba musiała podjąć walkę z pandemią.

Pandemia uderzyła z wielu stron. Już od pierwszych dni organizowaliśmy pomoc dla lekarzy, niedostępne w Polsce środki ochrony osobistej – od rękawiczek, maseczek, środków dezynfekcyjnych po kombinezony. Szczególną troską staraliśmy się otoczyć naszych emerytów i rencistów, którzy nie mogli dostać tego w miejscu pracy. Wszyscy pamiętamy znaczącą darowiznę Fundacji Lekarze Lekarzom i ogromne wsparcie społeczne, ale także z budżetu Izby wydaliśmy na środki ochrony ponad 300 tys. zł. Nie tylko kupowaliśmy sprzęt i przyjmowaliśmy wsparcie, również organizowaliśmy dystrybucję tych materiałów, co nawet bez lockdownu byłoby trudne. Przy okazji wspomnę, że wspaniale spisali się pracownicy Izby.

Niestety, nie wszystkich udało się ochronić. Ilu lekarzy, członków OIL w Krakowie, zmarło na COVID-19?

Z powodu zakażenia SARS-CoV-2 zmarło dotąd 8 lekarzy i 3 lekarzy dentystów należących do naszej Izby. W skali kraju to ponad 160 lekarzy i lekarzy dentystów. Wielu boryka się także z problemami związanymi z tzw. long covid – wspieramy ich finansowo choćby w części refundacji kosztów niezbędnej rehabilitacji. I nie zapominajmy, że pandemia ciągnie za sobą falę tak zwanych zgonów nadmiarowych, również wśród lekarzy.

Środki ochrony to nie wszystko. Czego potrzebowali i nadal potrzebują lekarze. Jakie jeszcze działania podjęły władze Izby?

Chyba równie ważna okazała się pomoc psychologiczna, którą uruchomiliśmy bardzo szybko. Problemy natury psychicznej objawiły się gwałtownie na początku pandemii i jesienią 2020 roku, kiedy nastąpił gwałtowny przyrost zachorowań i zgonów. Wybuchła równoległa epidemia – wypalenia zawodowego. Nie było dnia, by ktoś nie szukał pomocy psychologów współpracujących z Izbą w tym zakresie i trudno policzyć, ile osób skorzystało z ich porad, choćby udzielonych przez telefon. Pamiętać należy, że nasza Izba to ponad 18 000 lekarzy i lekarzy dentystów. Dopiero pojawienie się szczepionki uwolniło wielu z nas od panicznego strachu.

Na strach przed wirusem nałożył się jeszcze lęk przed władzą – przymusowym skierowaniem do pracy na oddziałach covidowych. Wojewoda mazowiecki, niestety lekarz, potrafił o świcie wysyłać do medyków policjantów z nakazem pracy. W Małopolsce nie słyszeliśmy o tak drastycznych przypadkach ani w ogóle o poważnych incydentach związanych z tą akcją. Jak Izba poradziła sobie z tym problemem?

Przede wszystkim tak długo, jak było to możliwe, nie udostępnialiśmy urzędowi żadnych list lekarzy, mimo wielu ponagleń i grożenia sankcjami. Brałem na siebie pełną odpowiedzialność za ten sprzeciw. Dopiero po zmianie prawa w tym zakresie, nie pozostawiającej nam pola manewru, maksymalnie okrojone dane trafiły do urzędników. Zastrzegliśmy jednak, że jest to jedynie lista nazwisk, bez żadnej weryfikacji określonych przepisami zwolnień z obowiązku świadczenia pracy na takim oddziale – nie mieliśmy obowiązku aktualizowania danych. Jednocześnie naszym lekarzom przekazaliśmy informację o możliwości uzyskania od Izby wsparcia prawnego, gdyby zaszła taka potrzeba.

Jak obecnie ocenia Pan współpracę z władzami Małopolski i Podkarpacia?

Początkowo było nieciekawie, jednak kiedy nastąpiła zmiana na stanowisku wojewody małopolskiego, a w Urzędzie Marszałkowskim daliśmy się poznać jako dobrzy organizatorzy, ta współpraca zaczęła się lepiej układać, choć zawsze można coś poprawić. Dogadujemy się zarówno w Małopolsce, jak i na Podkarpaciu. Staramy się rozmawiać i dyskutować na argumenty.

Pomoc prawna udzielana przez Izbę ma bardzo szeroki zakres, lekarze nie zdają sobie sprawy, jak jest ważna, dopóki sami jej nie potrzebują.

To prawda. Na początku pandemii zwracano się do naszych prawników z najróżniejszymi problemami, szukano pomocy nie tylko w sprawach związanych z wykonywaniem zawodu, ale też w codziennych, życiowych problemach. Tak jest zresztą przez cały czas, choć teraz pojawiają się inne wyzwania, na które chyba nie byliśmy przygotowani. Zakres naszej pomocy dla lekarzy musi się bardzo poszerzyć, objąć nowe obszary.

Co Pan ma na myśli?

Pandemia spowodowała wyjście z zawodu olbrzymiej grupy lekarzy emerytów – wg szacunków z tego powodu dostępność świadczeń skurczyła się o jakieś 20-25%. Wielu lekarzy emerytów, tych najstarszych, ze względu na zagrożenie pandemiczne, rosnące obciążenie pracą, ale i cyfryzację po wybuchu pandemii zrezygnowało z aktywności zawodowej i nie zamierza już do niej wrócić. I teraz ci lekarze coraz częściej proszą Izbę o wsparcie socjalne oraz o pomoc w załatwieniu codziennych spraw, na przykład gdy podnosi im się czynsz za mieszkanie albo kiedy muszą wymienić licznik prądu. Do tego dochodzi wykluczenie cyfrowe – wystawienie recepty pro auctore czy pro familie stanowi problem,  bo potrzebują recepty papierowej, która praktycznie wyszła z obiegu. Ci lekarze nie chcą już kupować oprogramowania do komputerów, uczyć się nowych procedur. Ujawnia się życiowa bezradność, bowiem po zakończeniu pracy zabrakło ludzi, którzy ich na co dzień otaczali i wspierali w takich sytuacjach. Teraz zostali sami z problemami i z ograniczonymi dochodami. Niestety, jest to coraz bardziej widoczne zjawisko. Średnia wieku lekarzy oscyluje wokół 55-60 lat, więc potrzeby będą rosnąć, a w krakowskiej Izbie już jest ok. 4000 emerytów. Będziemy więc musieli zatrudnić pracowników socjalnych, którzy zajmą się życiowymi problemami najstarszych członków Izby. Nie możemy zostawić ich bez pomocy. Na początku mojej kadencji tego problemu w ogóle nie było (…)

Rozmawiali: Jolanta Grzelak-Hodor i Stefan Ciepły

Cały wywiad oraz odpowiedź na pytanie, czy Robert Stępień będzie kandydował na kolejną kadencję na stanowisku prezesa ORL, znaleźć można w najnowszym wydaniu „GGL” (6/184 z 2021 r.)