Hasło „wszystkie ręce na pokład” znaczy wszystkie, nie tylko te co zawsze

Pisanie o czymś innym niż COVID-19 jest obecnie nie na miejscu, a wręcz nieeleganckie. No to co się toczy na marginesie covidu?

Najbardziej niepokoi mnie narastanie niezrozumienia na linii lekarze POZ – AOS i lekarze zatrudnieni w szpitalach, zwłaszcza na oddziałach ratunkowych i covidowych. Nie mam zamiaru próbować oceniać – odnotowuję tylko fakt, który mnie niepokoi, jak każdy potencjalny konflikt w środowisku lekarskim. Jeżeli nie będziemy razem, to nie wyjdziemy na tym dobrze. Tymczasem nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wcale niemała jest grupa, która kosztem kolegów dba wyłącznie o swoje interesy.

Od dawna obawiałem się tego, że słowa uznania i szacunku, jakie w naszą stronę kierowano w maju, kiedy sam premier z towarzystwem bił nam brawo, skończą się hejtem i brutalnymi atakami. Wiele się nie pomyliłem. Nie trzeba było zbyt długo czekać. Zaczyna się fala ataków na lekarzy – ze wszystkich stron. Począwszy od wicepremiera Sasina, przez licznych posłów i senatorów, nie wykluczając naszych kolegów, lekarzy. Stajemy się jak zwykle wdzięcznym celem.

Tymczasem epidemia zatacza coraz szersze kręgi. Coraz więcej chorych, a łóżek w szpitalach nie przybywa. Z zamiany internistycznych na covidowe też ich nie przybędzie. Kadra medyczna, dziesiątkowana przez infekcję, przestaje dawać radę. Dają o sobie znać co najmniej kilkunastoletnie zaniedbania. Zmniejszenie liczby absolwentów uczelni medycznych, kształcenie (i nadal) za pieniądze studentów zagranicznych, zamordowanie kształcenia pielęgniarskiego, zniszczenie funkcjonujących struktur na rzecz niefunkcjonującego systemu ratownictwa medycznego… Te wszystkie mankamenty systemu obnażane są bezlitośnie przez pandemię.

I wreszcie brak decyzji i jednolitego ośrodka kierowania. Decyzje odkładane są „o kilka dni”. Te kilka dni mierzy się zdrowiem i życiem ludzkim. Decyzje podejmuje sztab antykryzysowy, który zbiera się i radzi. A decyzji, skąd wziąć więcej łóżek szpitalnych, ciągle brak.

Zresztą nawet gdyby były łóżka, to i tak nie ma kto pracować. Za to wszystkie szczeble zarządzania wymyślają coraz to nowe tabele. Ostatnio szpitale wypełniają ich 4-6 dziennie, włącznie z sobotami i niedzielami. Tabele świetnie leczą każdą pandemię. A niedawno wymyślono taką tabelę, że dla jej wypełnienia wydział antykryzysowy zorganizował specjalne szkolenie na temat „jak wypełniać tabelę”. Bo pracownicy ochrony zdrowia nie mają nic lepszego do roboty, jak sprawozdawać.

Padło hasło „wszystkie ręce na pokład”. Ale to znaczy wszystkie, a nie tylko te, co zawsze. Ktoś za ten bałagan musi odpowiadać, ktoś musi być winny. Nie widzę lepszego kandydata niż lekarze, którym „się nie chce robić”. Ale pozostają jeszcze chorzy ludzie, którym trzeba pomóc. Pomoże im na pewno wicepremier Sasin.

Jerzy Friediger

Tekst ukazał się w „GGL” 3/2020