Kapitan AK otwiera szkołę rodzenia

Dr Jadwiga Beaupré lekarka, edukatorka, społeczniczka kojarzona jest z Nową Hutą, choć z dzielnicą tą związana była tylko przez kilkanaście lat. Ale to właśnie tutaj otworzyła w latach 50. pierwszą w Polsce szkołę rodzenia, a później także pierwszą w Małopolsce poradnię Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa. Wybrała to miejsce nie przez przypadek – zawsze starała się być tam, gdzie kobiety najbardziej jej potrzebują.

Dr Jadwiga Beaupré

Jako 20-latka założyła Koło Gospodyń Wiejskich, w czasie II wojny światowej opiekowała się żołnierkami w jenieckich obozach, a po jej zakończeniu ta „elegancka i delikatna dama”, jak wspominał ją jeden z członków naszego kolegium redakcyjnego, odwiedzała przepełnione hotele robotnicze powstałe w cieniu nowohuckiego kombinatu, by rozmawiać w nich z kobietami o zdrowiu, higienie, antykoncepcji i pielęgnacji dzieci. Władysław Bartoszewski, którego poznała w marcu 1944 roku w Warszawie, we wspomnieniowej książce „Środowisko naturalne, korzenie”, poświęcił jej rozdział. We wstępie napisał: „U źródeł tej książki leży wdzięczność dla jej bohaterów – ludzi, którzy w latach 1930-1945, a też i potem, tworzyli moje środowisko naturalne. (…) Odważni, szlachetni, wierni, obdarzali mnie zaufaniem – a czyniąc to, postawili przede mną zadanie życiowe: być przyzwoitym”.    

Urodziła się 23 października 1902 roku na krakowskim Salwatorze. Pochodziła z inteligenckiej rodziny o poglądach socjalistycznych. Jej matka, Jadwiga z Sikorskich Klemensiewiczowa była jedną z trzech pierwszych kobiet, które ukończyły studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1903 roku jako pierwsza w Galicji farmaceutka z tytułem magistra otworzyła w Krakowie przy ul. Karmelickiej skład materiałów aptekarskich (drogerię) i zatrudniła w nim wyłącznie kobiety. Była też pierwszą przewodniczącą Ogólnozawodowego Stowarzyszenia Kobiet Pracujących. Ojciec Jadwigi, Zygmunt Klemensiewicz, był absolwentem Wydziału Lekarskiego UJ, żołnierzem Legionów Polskich w stopniu majora, posłem do Rady Państwa w Wiedniu, a później senatorem II RP. Od 1932 roku pełnił funkcję dyrektora Ubezpieczalni Społecznej. Klemensiewiczowie mieli dworek w Sygneczowie koło Wieliczki (dziś mieści się w nim Szkoła Podstawowa im. Jadwigi Beaupré), który przekazali córce i zięciowi, Feliksowi Beaupré. Młodzi poznali się podczas studiów na Wydziale Rolniczym UJ, a pobrali w 1921 roku. Jako zarządcy majątku angażowali się w pracę na rzecz lokalnej społeczności – Feliks był prezesem Koła Rolniczego w Wieliczce i Koła Młodzieży Wiejskiej, natomiast Jadwiga prowadziła Koło Gospodyń Wiejskich; we własnym dworku założyła ochronkę dla wiejskich dzieci i bibliotekę. Ponieważ interesowała ją medycyna, niekiedy mieszkańcom Sygneczowa udzielała też „pierwszej pomocy”.

Prowadzenie gospodarstwa, zajmowanie się dziećmi to jednak za mało dla ambitnej kobiety, która pragnie pomagać innym. W 1930 roku, gdy najmłodsze z trojga dzieci państwa Beaupré, syn Maciej, ma rok, Jadwiga rozpoczyna studia na Wydziale Lekarskim UJ. Jest wzorową i ambitną studentką – w roku 1938 u prof. Emila Godlewskiego broni doktorat na temat roli hormonów płciowych.  Rodzina Beaupré mieszka już wtedy w Krakowie, a Jadwiga pracuje na oddziale ginekologiczno-położniczym Szpitala im. Narutowicza.

Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Krakowa przez Niemców rozpoczyna pracę na oddziale chirurgicznym w zorganizowanym przez jej ojca szpitalu PCK przy ul. Skarbowej. Trafiają do niego też jeńcy wojenni – szeregowi żołnierze i oficerowie – którym, jeśli tylko nadarza się okazja, wraz z ojcem pomagają w ucieczce. Jadwiga coraz bardziej angażuje się w działalność konspiracyjną. Już w 1940 roku zostaje zaprzysiężona i wchodzi w skład krakowskiego ugrupowania Związku Obrońców Rzeczypospolitej, który później stanie się częścią Armii Krajowej. W podziemiu działa także jej mąż. Niestety w kwietniu 1942 roku  podczas łapanki w kawiarni w Domu Plastyków zostaje aresztowany i miesiąc później zamordowany w KL Auschwitz. Po tym wydarzeniu Jadwiga dostaje rozkaz opuszczenia Krakowa. Początkowo ukrywa się w Gorcach, później przenosi do Warszawy, gdzie pod pseudonimem „Malina”, w stopniu kapitana, zostaje zatrudniona w komórce łączności „Ogary” Komendy Głównej AK – jest kierowniczką sekretariatu szefa sztabu Armii Krajowej gen. Tadeusza Pełczyńskiego ps. „Grzegorz”, jednego z późniejszych inicjatorów powstania warszawskiego. Gdy 4 września 1944 roku zostaje on ranny na skutek wybuchu bomby w gmachu PKO, Beaupré opiekuje się nim jako lekarz, cały czas kierując też powstańczym punktem łączności konspiracyjnej. „Malina” będzie utrzymywać kontakty z Pełczyńskim także po wojnie, odwiedzając go w Londynie. To dzięki niej przetrwa też jego korespondencja z Tadeuszem Borem-Komorowskim.  

Po upadku powstania władze AK wyznaczają jej kolejne zadanie. Ma pójść do niewoli, by jako lekarz opiekować się młodymi kobietami przebywającymi w obozach jenieckich. Opuszcza Warszawę 5 października 1944 roku,  najpierw trafia do obozu przejściowego w Ożarowie, później do stalagu w Lamsdorf koło Opola, by ostatecznie pod koniec października wraz z chorymi i rannymi kobietami zostać przewiezioną do międzynarodowego szpitala-obozu w Zeithain w Saksonii. W tym samym czasie trafia tu ponad tysiąc powstańców, a wraz z nimi 54 lekarzy i 400 pielęgniarek. Przywożą ze sobą wyposażenie sali operacyjnej i stomatologiczne, aparat rentgenowski oraz materiały i lekarstwa wyniesione z ruin Warszawy. Jak na obozowe warunki standard szpitala (Polnische Armeelazarett Zeithain) można ocenić jako wysoki.

Doktor Beaupré  zostaje komendantką oddziału II, liczącego ponad 300 osób. Walczy przede wszystkim ze szkarlatyną. Natomiast po pracy jej mały pokoik staje się centrum życia obozowego. Wspiera zorganizowane w obozie nauczanie, a także działalność chóru i teatru. Jest bardzo ciepło wspominana przez towarzyszki niedoli, w tym koleżanki jej córki Ewy ze szkoły pielęgniarskiej. W jednym z archiwalnych dokumentów przetrwał wpis ppor. Bogny Domańskiej dotyczący dr Beaupré: „(…) jest wspaniałą kobietą, która swym czarem umie poskromić najdziksze serca. Nawet Niemcy pokornie spełniają jej życzenia i możliwie się zachowują. A my po prostu kochamy ją i staramy się ułatwić jej trudną pracę”. Równie poruszające są opowieści innych obozowiczek, których można posłuchać odwiedzając stronę Muzeum Powstania Warszawskiego. Te leciwe już kobiety, ponad pół wieku po zakończeniu wojny, o doktor Jadwidze nie wypowiadają się inaczej jak: „nadzwyczajna kobieta”, „kochana, wspaniała doktor Malina”, „dobry duch obozu”, „cudowna lekarka”.

Obóz w Zeithain zostaje wyzwolony przez armię radziecką  23 kwietnia 1945 roku.  31 maja Jadwiga Beaupré dociera do Krakowa, a już 5 czerwca wraca do pracy w Szpitalu im. Narutowicza. Otwiera też prywatną praktykę. Pracuje od rana do nocy, być może po to, by zapomnieć o wojnie, która zabrała jej nie tylko męża, lecz także najstarszego syna – Jerzego.

Kilka lat później w miejscu dawnych podkrakowskich wsi rozpoczyna się budowa największego w Polsce kombinatu metalurgicznego. Tysiące ludzi „Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą zbudować hutę, wyczarować miasto, wykopać z ziemi nowe Eldorado”, jak pisał w 1955 roku o początkach Nowej Huty Adam Ważyk. Choć początkowo warunki mieszkaniowe są tu wręcz tragiczne, dzielnica szybko się zapełnia – nie tylko przyjezdnymi, lecz także pierwszymi urodzonymi tu nowohucianami.  W 1951 roku na osiedlu A-1 (obecnie Willowe), na piętrze w bloku otwarta zostaje izba porodowa. Dr Beaupré zacznie w niej pracę – oraz w poradni K – dwa lata później. 

 „Ta prawdziwa społecznica o socjalistycznym rodowodzie”, jak napisał o niej Bartoszewski, nie tylko odbiera porody, lecz także przeprowadza inspekcje hoteli robotniczych, w których ze względu na złe warunki sanitarne i przeludnienie szerzą się infekcje. Prowadzi „pracę u podstaw” – rozmawia z mieszkającymi w hotelach kobietami, edukuje, wygłasza pogadanki o potrzebie higieny osobistej, zdrowiu i antykoncepcji. (Po latach, wywołując oburzenie niektórych pedagogów, takie pogadanki będzie prowadzić w liceach). Sama zawsze bardzo zadbana, w skrojonych na miarę sukienkach, próbuje przekonać spracowane nowohucianki: „Każda kobieta zawsze, bez względu na okoliczności życiowe choćby trudne i ciężkie, powinna dbać o swój wygląd”.

W tym samym okresie jest zafascynowana teoriami angielskiego lekarza położnika dr. Grantly’ego Dick-Reada, dotyczącymi „porodu bez lęku”. Uważa on, że z powodu olbrzymiego strachu w czasie porodu ciała kobiet wchodzą w stan ogromnego napięcia, które powoduje niedotlenienie mięśni i coraz większy ból. To błędne koło można przerwać, stosując metody relaksacji oraz aktywnie włączając kobietę w akcję porodową. Myśl Reada rozwija w Polsce prof. Jan Lesiński z Warszawy. Beaupré  jest z nim w kontakcie, ale dokształca się także na kursach i sympozjach, także w Anglii  i Francji. Wreszcie w  1956 roku na os. Willowym 19, w tym samym budynku, w którym zlokalizowana jest izba porodowa, otwiera pierwszą w Polsce szkołę rodzenia (niektóre źródła podają, że pierwszą taką szkołę założył prof. Włodzimierz Fijałkowski w Łodzi, jednak stało się to rok później). Szkoła posiada m.in. salkę wykładową i gimnastyczną. Beaupré uczy w niej, jak przebiega akcja porodowa, technik właściwego oddychania i  rozluźniania, gimnastyki dla ciężarnych i poporodowej. Mówi o karmieniu piersią i opiece nad noworodkiem. Przede wszystkim jednak stara się przekonać spodziewające się dziecka kobiety, by nie bały się porodu, by uwierzyły w moc natury i własnego ciała. Gdy w Nowej Hucie otwarty zostanie Oddział Ginekologiczno-Położniczy Szpitala im. Żeromskiego, izba porodowa zostanie zamknięta, a szkoła rodzenia przeniesiona na ul. Kopernika, do Miejskiego Ośrodka Matki i Dziecka w Krakowie. Od 1990 roku jej tradycje kontynuuje Szkoła Rodzenia im. dr Jadwigi Beaupré działająca przy Szpitalu im. Rafała Czerwiakowskiego w Krakowie.

Budynek na os. Willowym 19 w Krakowie, gdzie mieściła się izba porodowa

Na drugim biegunie zainteresowań doktor Beaupré jest inny problem – „poronienia”, jak eufemistycznie nazywano terminację ciąży. W broszurze „Jak zapobiegać ciąży” z 1958 roku, wydanej nakładem Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa (później zmieni ono nazwę na Towarzystwo Rozwoju Rodziny), pisze: „W naszym kraju, jak zresztą i w wielu innych, stale wzrasta ilość poronień, pociągając za sobą złe skutki w różnych dziedzinach. Jedynym środkiem zaradczym przeciw temu społecznemu nieszczęściu jest zapobieganie ciąży. Konieczne jest nauczanie go powszechne (…)”. Powtarza tym samym niemal słowo w słowo postulaty Tadeusza Boya-Żeleńskiego, współzałożyciela w latach 30. warszawskiej Poradni Świadomego Macierzyństwa, której TŚM jest ideologiczną spadkobierczynią. Na łamach „Życia Świadomego” w mocnych słowach apeluje on w 1936 r.: „(…) trzeba wydobyć te sprawy z mroku (…) Wówczas może Polska przestanie być cmentarzyskiem niemowląt i piekłem kobiet, a stanie się krajem szczęśliwych rodzin”. Beaupré „wydobywa te sprawy z mroku”. W swoich publikacjach nie moralizuje, nie ocenia („najwięcej błędów popełnia się nie ze złej woli, ale z nieświadomości” – stwierdza), tylko informuje: jak wygląda cykl miesięczny kobiety, jakie są naturalne metody zapobiegania ciąży i dostępne na rynku środki antykoncepcyjne, a także o nieraz tragicznych konsekwencjach zdrowotnych aborcji, zwłaszcza przeprowadzanych poza oddziałem szpitalnym. W 1962 roku zakłada w Nowej Hucie pierwszą w Małopolsce poradnię Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, a później kolejnych dziewięć w innych województwach. Co ciekawe, poradnia dwa razy w tygodniu otwarta jest wyłącznie dla mężczyzn. Udziela w niej nie tylko porad dotyczących zapobiegania ciąży – pomaga parom starającym się o potomstwo i tym, dla których seks niekoniecznie jest źródłem przyjemności. Udzielała też porad korespondencyjnie. W ramach TŚW, którego była członkiem zarządu głównego, wydaje kolejne broszury: „Nim się pobierzecie”, „Dziewczęce sprawy” i „Macierzyństwo”.

W późniejszych latach zajmowała się głównie prowadzeniem prywatnej praktyki oraz kierowaniem założoną przez siebie szkołą rodzenia przy ul. Basztowej. Z jej inicjatywy otwarto także w latach 60. „kuchnię mleczną” z posiłkami dla dzieci, sprzedawanymi w małych słoiczkach (np. przetartą marchewkę). O ostatnich latach jej życia niewiele można się dowiedzieć z dostępnych źródeł  (może więcej na ten temat będą mogli powiedzieć ci nasi czytelnicy, którzy ją pamiętają). Może dlatego, że jej działalność budziła kontrowersje, a nawet opór konserwatywnych, by nie powiedzieć bigoteryjnych środowisk. Była tą, która nie bała się napisać wprost: „W ginekologii »skrobanka« to zabieg tak częsty, jak u chirurgów wycięcie wyrostka robaczkowego lub u laryngologów wyłuszczenie migdałków”.

Zmarła 15 listopada 1984 roku w wieku 82 lat, doczekawszy wnucząt i prawnucząt. Została dwukrotnie odznaczona Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Spoczywa na Cmentarzu Salwatorskim.

Katarzyna Domin

Przy opracowywaniu artykułu korzystałam m.in. z książki Katarzyny Kobylarczyk „Kobiety Nowej Huty. Cegły, perły i petardy” oraz dokumentów należących do Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej

Na zdjęciu głównym:

Fotografia z Polskiego Szpitala Wojskowego w saksońskim Zeithain wykonana z wnętrza baraku przez Czesława Gerwela, marzec 1945 r. Od lewej stoją: NN, dr Zygmunt Zieliński, NN, kpt. dr Jadwiga Beaupré „Malina” , dalej student medycyny kpr. pchor. Mark Ferster „Mirosław” ppłk dr Tadeusz Bętkowski „Tata” (częściowo zasłonięty), dr Marian Mroczkowski, NN, dr Mieczysław Zapolski. Własność Muzeum Powstania Warszawskiego.