Lecząc na dwóch scenach

Gasną światła, milkną ostatnie rozmowy, skrzypienie foteli – czas zacząć spektakl… Jak mówi mój rozmówca, to najbardziej magiczny moment, rozpoczyna się intymny kontakt aktora z widzem. Kontakt rzeczywisty, w realu, a nie w świecie wirtualnym, który coraz bardziej nas pochłania. Dla doktora Tomasza Szretera z Chrzanowa, absolwenta Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, teatr jest miejscem, w którym może wyrazić swoje emocje, wcielić się w bohatera, który jest przeciwieństwem jego samego.

Doktor Tomasz Szreter, 26-letni dentysta, urodził się w Chrzanowie, pod zodiakalnym znakiem Skorpiona. Jak podają horoskopy, pan Skorpion jest tajemniczy, nie boi się wyzwań, krytyki, ma do siebie dystans. I myślę, że taki właśnie jest Tomasz Szreter. Chodził do Szkoły Podstawowej nr 10 im. Armii Krajowej w Chrzanowie i jednocześnie Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Janiny Garści, w której posiadł umiejętność m.in. gry na fortepianie. Potem było Gimnazjum nr 2  im. Janusza Korczaka i I Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica. Aktorstwo zawsze było jego pasją, od dzieciństwa uwielbiał występy na scenie, a w dążeniu do celów wspierała i wspiera go rodzina i przyjaciele, słowem wszyscy dla niego ważni. Chętnie brał udział w różnych konkursach. Na przykład jako siedmiolatek zaśpiewał w popularnym kiedyś programie „Od przedszkola do Opola”. W tym samym czasie brał  też udział w Małopolskim Konkursie Piosenki, którego finał miał się odbyć w Piwnicy pod Baranami. Dzisiaj wybrałby Piwnicę, lecz wtedy bez wahania wybrał wizytę w telewizji.

Wśród nauczycieli, którzy najbardziej pomogli w przygotowaniach do konkursów i festiwali, wymienia m.in. panie Anitę Zielińską, Mirę Halbinię, Elżbietę Ustupską i Małgorzatę Liszkę, dzięki której nie tylko poprawił swój warsztat wokalny, lecz także poznał tajniki stepowania. Nauka nie sprawiała mu żadnych problemów, dlatego bez większych przeszkód mógł poświęcić się aktorstwu, początkowo w grupie teatralnej Apart w Miejskim Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji w Chrzanowie, pod okiem Anety Drzewieckiej. To właśnie jej i jej mężowi Pawłowi  – aktorowi i reżyserowi, zawdzięcza najwięcej, jeżeli chodzi o aktorstwo – twierdzi doktor Szreter. Spotkania grupy teatralnej odbywały się w każdą sobotę i trwały po 5-6 godzin. Pierwszy spektakl, w którym zagrał, to „Sen nocy letniej”. Nie była to wielka rola, ale jest takie powiedzenie, że „nie ma małych  ról, są tylko mali aktorzy”.  Najmilej wspomina przedstawienie „Maraton” – spektakl, do którego musiał się dobrze przygotować fizycznie, bo podczas ok. 50 minut na scenie musiał być cały czas w ruchu.

To były wielkie przeżycia, emocje, radość i satysfakcja. Ale pojawiły się też pierwsze wątpliwości i zasadnicze pytania – czy aktorstwo ma być zawodem, czy pozostać tylko pasją, czy ma występować na scenie, bo musi, czy dlatego, że chce? Chciał zostać aktorem teatralnym, tylko i wyłącznie takim. Gra w filmie wydaje mu się mniej interesująca. Dlaczego? Bo gdy zapomni się roli, jest cięcie i tak powtarza się każdy fragment, aż reżyser uzna, że jest tak, jak powinno być. Podczas gry na żywo nie ma takich możliwości, trzeba umieć improwizować zarówno tekstem, jak i zachowaniem. W teatrze musi się też nawiązać  swoisty kontakt z drugim aktorem i widzem, czego nie ma na wielkim czy małym ekranie.  Raz nakręcony film jest też zawsze taki sam, a sztuka teatralna żyje, zmienia się, każde przestawienie jest inne i na tym polega urok i magia tego miejsca – tłumaczy Tomasz Szreter.

Kiedy więc trzeba było podjąć decyzję, jaki profil wybrać w liceum, zdecydował, że aktorstwo nie będzie zawodem, lecz pozostanie pasją. W szkole najbardziej lubił uczyć się biologii. Od dziecka także bardzo dbał o  zęby i nigdy nie bał się dentysty. Dla niego gabinet dentystyczny był jak teatr – migające światełka, fantazyjne narzędzia, ciekawe odgłosy, zapachy, ściszone rozmowy… Zdecydował więc, że zostanie stomatologiem.

Po ukończeniu liceum, w 2015 roku, złożył dokumenty w kilku uczelniach. Wybrał Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie, bo, jak mówi z uśmiechem, „to Szczecin mnie wybrał, była to pierwsza uczelnia, na którą zostałem przyjęty”. Studia wspomina jako bardzo wymagające zarówno pod względem teoretycznym, jak i praktycznym. Dochodził do tego duży stres związany z ryzykiem powtarzania roku akademickiego z powodu braku „wyrobienia norm” procedur na określonej, niemałej grupie pacjentów. A o pacjentów studenci musieli zabiegać sami. Dzisiaj to wszystko bardzo docenia, bo odbywając staż podyplomowy w 5. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Krakowie czuł, że jego wiedza teoretyczna, jak i umiejętności praktyczne są duże.

Pomimo dużej odległości Szczecina od Chrzanowa i ogromu nauki, także na studiach znajdował czas, by uczestniczyć w próbach i doskonalić warsztat aktorski. We wspomnianym MOKSiR-ze w Chrzanowie Aneta Drzewiecka, teatrolożka, reżyserka, utworzyła w 2010 roku Teatr Imaginarium. Sala mieści prawie sześćset osób, posiada pełne zaplecze sceniczne, są więc możliwości pracy. Zespół teatralny, do którego należy pan doktor, tworzą osoby, jak mówi pani Aneta, „które nie potrafią żyć bez sztuki, scena jest dla nich drugim domem”. Nie są to aktorzy dyplomowani, ale każdy z nich ma duże doświadczenie i wspaniały warsztat wokalno-artystyczny. Ćwiczenie dykcji, emisji głosu, zajęcia z pantomimy, tańca, śpiewu, zachowania scenicznego, lalkarstwa są prowadzone pod okiem profesjonalistów. A w ciągu tych 11 lat pani Aneta wraz ze swoim zespołem wyreżyserowała kilka wspaniałych spektakli. „Polowanie na łosia” współczesnego dramatopisarza Michała Walczaka było jej spektaklem dyplomowym na Wydziale Reżyserii w filii krakowskiej PWST we Wrocławiu. Na dyplomie otrzymała za niego ocenę celującą, co świadczy o wysokim kunszcie zarówno reżysera, jak i aktorów. Przedstawienie znalazło się też w finale Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Niezależnych PRO-CONTRA w Szczecinie w 2012 roku. Zespół teatralny Imaginarium zdobył też wiele innych nagród, m.in. za spektakl „Piaskownica” – I miejsce na Małopolskich Spotkaniach Teatrów Amatorskich „Posiady Teatralne” na Orawie w marcu 2015 r., czy nagrodę główną XLI Wadowickich Spotkań Teatralnych ZGRAJA w 2014 r. za „Amazonię”.

27 marca to Międzynarodowy Dzień Teatru i z tej okazji rokrocznie  organizowana jest w wielu miastach Noc Teatrów. Teatr Imaginarium po raz pierwszy zorganizował taką noc u siebie 9 lat temu. Odniósł wielki sukces, więc to wydarzenie wpisało się w kalendarz stałych imprez. Jak mówi pan doktor, „gdy tylko pojawią się pierwsze afisze, bilety znikają jak „świeże bułeczki”. Podczas Nocy jest pięć spektakli. Gospodarze prezentują jedno, premierowe przedstawienie, pozostałe cztery są wystawiane przez zaprzyjaźnione zespoły teatralne, poznane na różnych konkursach, festiwalach i spotkaniach.

Oprócz przedstawień teatralnych Imaginarium przygotowuje także spektakle piosenki aktorskiej, przeplatane słowem mówionym i grą aktorską, co tworzy wyjątkową całość. Aktorom towarzyszy big-band działający w chrzanowskim MOKSiR-ze pod kierownictwem Jurka Zieglera. Ostatnim takim występem był koncert zorganizowany w 30. rocznicę śmierci Andrzeja Zauchy pt. „Zaucha Nieoczywisty”. Przypomniano piosenki mało znane (stąd „nieoczywisty”), w pięknej słownej i muzycznej oprawie. Teraz, niestety, pandemia ograniczyła częste i regularne spotkania aktorów.

A jak wyglądają przygotowania do spektaklu? Początek stanowią tak zwane próby czytane, które pozwalają poznać postaci, ich emocje, zachowanie, każdy robi notatki, zapisuje uwagi, powoli wchodzi w interakcje ze współgrającymi aktorami. Tekst nie musi być dosłownym, wyuczonym na pamięć, ale musi być autentycznym dialogiem. Do rozmowy kolejno dochodzą gesty, emocje, sposób zachowania i to wszystko zaczyna budować spektakl. Oprawa muzyczna, oświetlenie, scenografia, nagłośnienie zamkną całość. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, stąd  przed premierą częste próby nocne, z krótką drzemką na sali baletowej (są tam maty i koce). I wreszcie wielka premiera i oczekiwanie na reakcję publiczności. Doza emocji, tremy jest ciągle taka sama.

Dzisiaj Tomasz Szreter jest już po studiach, pracuje w gabinecie w Libiążu. Pacjentów przybywa, ale zawód wydaje mu się coraz bardziej interesujący, staje się powoli kolejną pasją. Nie myśli jeszcze o specjalizacji, choć bardzo interesuje go endodoncja. Ciągle się uczy na kursach, szkoleniach, choć czas pandemii uniemożliwił realizację wielu przedsięwzięć. I nie żałuje swoich wyborów, bo może leczyć nie tylko w gabinecie, ale również na scenie. Jak mówi tytułowa bohaterka przedstawienia „Maria Callas” grana przez Krystynę Jandę, „sztuka sprawia, że ten świat jest lepszy i to ma sens”. A lepszy świat to najlepsze lekarstwo dla duszy i dla ciała.

Zmieniajmy więc ten świat na lepszy nie czekając, że ktoś zrobi to za nas. Panu Doktorowi życzymy samych sukcesów zawodowych i scenicznych. Teatr Imaginarium w Chrzanowie serdecznie wszystkich  zaprasza.

Renata Michna

fot. arch. prywatne