O działalności i wyzwaniach Uniwersyteckiego Centrum Robotyki Pediatrycznej działającego od maja 2024 roku w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu rozmawiamy z jego kierownikiem prof. Rafałem Chrzanem.

Uniwersyteckie Centrum Robotyki Pediatrycznej to pierwszy i jak dotąd jedyny w Polsce ośrodek przeprowadzający operacje dzieci w asyście robota chirurgicznego da Vinci. Jest to również jeden z niewielu w Europie szpitali, gdzie robot jest dedykowany wyłącznie małym pacjentom. Powstał między innymi z Pana inicjatywy. Czy dla realizacji takich celów zdecydował się Pan na powrót z Holandii?
– Rzeczywiście pracowałem w Holandii przez ponad 12 lat, gdzie te systemy robotyczne były już dobrze znane i szeroko używane, ale nie u dzieci. Dlatego nigdy nie pracowałem z robotem. Natomiast zawsze chodziło mi po głowie unowocześnienie naszego krakowskiego szpitala. Pierwsze rozmowy dotyczące możliwości wprowadzenia robotyki odbyły się w 2021 r. Wtedy też mieliśmy prezentację jednego z takich systemów tutaj w Krakowie. Byłem wtedy pełnomocnikiem dyrektora do spraw dziedzin zabiegowych, stąd też moja obecność w całym projekcie od samego początku. Później z różnych względów cały ten proces spowolnił. Wróciliśmy do rozmów, gdy dyrektorem szpitala został profesor Wojciech Cyrul.
Dyrektor Cyrul zaczynał pracę od wyciągania szpitala z długów. Sprzęt i narzędzia są drogie, zabiegi chirurgii robotycznej u dzieci obecnie nie są refundowane. Nie starano się Pana odwieść od tego pomysłu?
– Nie, chociaż były takie momenty, kiedy przychodził moment zwątpienia. Jednak od początku naszej współpracy z obecny dyrektorem wiedzieliśmy, że nie chcemy wyłącznie przetrwać, lecz też zaistnieć czymś wyjątkowym, rozwijać się. Ostatecznie zdecydowano się rozszerzyć projekt i zrealizować go wspólnie z Uniwersytetem Jagiellońskim i Szpitalem Uniwersyteckim. W 2023 r. został podpisany list intencyjny o utworzeniu Centrum Medycyny Robotycznej, którego jesteśmy częścią. Nie ukrywam, że ostatecznie to dzięki wsparciu rektora prof. Jacka Popiela i prorektora ds. CM UJ prof. Tomasza Grodzickiego udało się sfinalizować współpracę, głównie w zakresie działalności dydaktyczno-badawczej.
Zaczęli Państwo realizować projekt Centrum niemal od zera.
– Zero jest podobno najbardziej magiczną liczbą w matematyce. Więc jeśli tak na to spojrzymy, to na pewno od zera. Ale pomysł krystalizował się przez dwa lata. Było wiele dyskusji, spotkań z kolegami chirurgami, także tymi, którzy wykonują te zabiegi u dzieci w Europie. Ważne było np. oszacowanie liczby zabiegów. Od początku też zdawaliśmy sobie sprawę, że wykorzystanie tak drogiego urządzenia musi być szersze niż tylko kliniczne, do leczenia pacjentów, choć to oczywiście nasze główne zadanie. Pomyśleliśmy, że musimy mieć taki system, który będzie nam pomagał podnosić swoje kwalifikacje i szkolić innych. Wiedzieliśmy też, że trzeba będzie przebudować salę, zamontować w niej sprzęt umożliwiający transmisję obrazu np. studentom.

Stworzono zespół, później rozpoczęli Państwo szkolenie.
– Proces szkolenia to jeden z tych elementów, który na mnie zrobił chyba największe wrażenie. Szkolenie jest usystematyzowane, kończy się certyfikatem. Najpierw trzeba się zapoznać z technologią, potem pod okiem osoby wytypowanej przez firmę z obsługą sprzętu, a następnie ćwiczyć. Operacje robotyczne u dzieci są trudniejsze niż u dorosłych, inna jest też technika operowania. Mamy kontakty za granicą, dlatego też mogliśmy podpatrzeć, jak te procedury wykonuje się w innych ośrodkach. Sprzęt przyjechał do nas już w marcu, więc przez sześć tygodni z wielkim entuzjazmem, po godzinach pracy wykonywaliśmy treningi symulacyjne. Ostatecznie nasi nauczyciele byli pod wrażeniem tego, co umiemy w momencie startu. Pierwsze operacje oczywiście wykonywaliśmy z asystą i wsparciem bardzo doświadczonych osób z zewnątrz, ale teraz już odcięliśmy pępowinę.
Ile zabiegów wykonali Państwo od otwarcia Centrum, czyli 15 maja?
– W niecałe trzy miesiące zrobiliśmy 50 operacji. Wcześniej planowaliśmy, że jeśli uda się przeprowadzić od 80 do 100 w pierwszym roku, to będzie super.
Spotkałam się z opinią, że trzeba wykonać co najmniej 500 operacji, żeby zyskać biegłość.
– Nie będę z tym polemizował. Dane z literatury mówią dokładnie coś innego. Jest coś takiego jak krzywa uczenia. Zależność pomiędzy osiągnięciem akceptowalnego poziomu zaawansowania, a liczbą wykonanych zabiegów albo czasem, który spędziliśmy na tym, żeby do tego poziomu dojść. W chirurgii robotycznej jest on o wiele krótszy niż w laparoskopowej. W przypadku wad wrodzonych, które głównie leczymy u dzieci, liczba pewnego typu zabiegów jest tak mała, że spełniają właściwie kryteria chorób rzadkich. Dlatego zależy nam na tym, by mieć takie urządzenie, które przyspiesza naukę, także kolejnych pokoleń lekarzy. Według doniesień z literatury konieczne jest wykonania ok. 30 zabiegów z zastosowaniem robota, by w miarę pewnie się czuć w całym systemie. Na pewno im więcej zabiegów wykonujemy, tym lepiej, ale w pediatrii nigdy nie dojdziemy do takiej ich liczby, o jakiej pani mówi.
Jak wygląda kwalifikacja do zabiegu? Czy są jakieś przeciwwskazania wiekowe, wagowe?
– Dla mnie głównym przeciwwskazaniem jest brak przeszkolenia personelu i brak znajomości sprzętu, na którym się pracuje. Cała reszta to są przeciwwskazania bardzo względne, uzależnione od choroby podstawowej i chorób współistniejących. Sam zabieg, oprócz części, gdy wykorzystujemy tę zaawansowaną technologię, można porównać do laparoskopii. Więc przeciwskazania są bardzo podobne. A wraz z rozwojem technik małoinwazyjnych u dzieci okazało się, że jest ich niewiele.
Czyli niemowlę też można zoperować?
– Można. Ale czy jest to uzasadnione? Wydaje się, że na ten moment, biorąc pod uwagę wielkość sprzętu i narzędzi, chociaż zapewniają one dużą precyzję, u takiego małego dziecka może to być trudne. Najmniejsze dziecko, jakiezoperowaliśmy, ważyło poniżej 12 kilo, czyli to taki 2-, 3-latek. To jest granica wieku, w której prawdopodobnie będziemy się poruszać. Ale chirurgia robotyczna daje ogromne możliwości. Ostatnio koledzy operowali pacjenta, który miał zmianę guzowatą w jamie brzusznej i klatce piersiowej. Zabieg tradycyjnie wymaga jednego z największych „cięć” powłok w chirurgii. To był chyba najbardziej spektakularny zabieg przeprowadzony u nas, wykonany przez cztery „dziurki od klucza”, biorąc pod uwagę ograniczenie urazu tkankowego.

A czy jest jakaś procedura medyczna, która mogłaby się stać takim złotym standardem, jak np. prostatektomia u dorosłych?
– Myślę, że jeśli chodzi o urologię dziecięcą, są to zabiegi rekonstrukcyjne zwężonego moczowodu, wymagające bardzo dużej precyzji i czasu. Tak się też podaje w literaturze – powoli złotym standardem stają się właśnie różnego typu operacje dróg moczowych. W przyszłości zapewne będą to też zabiegi onkologiczne, których u dzieci jest na szczęście dużo mniej. Choroby onkologiczne nerek u dzieci to około 60 do 80 przypadków rocznie, w całej Polsce, a tylko 10-15 proc. pacjentów z tej grupy kwalifikuje się do zabiegów laparoskopowych czy z wykorzystaniem robotyki. Czyli w naszych warunkach byłoby to 6-8 pacjentów rocznie. Wniosek – konieczna jest centralizacja ich leczenia.
Państwo nie planujecie w najbliższym czasie takich operacji.
– Wszystko po kolei, zaczynamy od zabiegów, które nie są stosunkowo „łatwe”, ale dla nas ten poziom trudności jest akceptowalny. Są to przede wszystkim zabiegi rekonstrukcji moczowodu, torbiele nerek, zabiegi w obrębie pęcherza moczowego i gonad, a jeśli chodzi o chirurgię, to zabiegi w obrębie śledziony, dróg żółciowych, prawdopodobnie kiedyś trzustki oraz w obrębie układu pokarmowego, głównie żołądka i jelita grubego. Tak że ten zakres operacji jest bardzo duży.
Jak reagują dzieci, gdy dowiadują się, że w sali operacyjnej będzie robot? Wyobrażają go sobie jak postać z bajki?
– To zależy od wieku dziecka. Jeden z moich pacjentów, nastolatek, sprawdził sobie wszystko na naszej stronie internetowej i powiedział: „O, fajnie. Taka konsola do gier”.
Na pewno robot robi lepsze wrażenie niż skalpel. A jak do tematu podchodzą rodzice?
– Oczywiście najtrudniejsze były te pierwsze rozmowy. Kiedy rozmawiam z rodzicami, zawsze mówię, że najchętniej bym zaczął od 101. zabiegu, ale niestety muszę zacząć od tego pierwszego. Tłumaczę, że jesteśmy przeszkoleni, mamy certyfikaty, wspomagają nas osoby z zewnątrz. Jesteśmy maksymalnie zabezpieczeni, pod każdym względem. I nie mieliśmy odmowy. To jest kwestia budowania zaufania, ale też informowania o możliwych powikłaniach czy też trudnościach, które mogą nastąpić. Trzeba pamiętać, iż każda operacja ma jakiś margines błędu, a dobrego chirurga poznaje się po tym, jak sobie radzi z sytuacjami, które są nieprzewidywalne.
Plany na przyszłość?
– Ciągły rozwój, poszerzanie zakresu zabiegów. Chcemy szkolić siebie i innych. Jesteśmy otwarci na wszelkiego rodzaju współpracę z lekarzami chcącymi podnosić swoje kwalifikacje – mamy symulator robotyczny i cały program również dotyczący laparoskopii. Nie chciałbym zapeszać, ale już niedługo przyjadą do nas pierwsze zespoły z zewnątrz na tzw. „obserwacje przypadków” jako element szkolenia. Zaczynamy też zapoznawać wewnętrznie naszych młodych chirurgów z systemem robotycznym, bo to, że będziemy potrzebować więcej osób w zespole, nie ulega wątpliwości. Od 1 października powinni też wejść do naszego Centrum studenci CM UJ, których będziemy zapoznawać z systemami wirtualnej rzeczywistości. Warto podkreślić, że jako pierwsza i jedyna uczelnia w kraju oferujemy zajęcia z symulacji robotycznej.
Wypada zatem życzyć, aby stali się Państwo najlepszym ośrodkiem chirurgii robotycznej dzieci w tej części Europy.
– Nie ma najlepszych ośrodków – chirurgia uczy pokory. Są ośrodki o dużej renomie, jak np. Paryż, Aarhus czy Leeds. Czy my chcemy być najlepsi? Chcemy spełniać najwyższe standardy, chcemy być bezpieczni dla pacjentów, chcemy świadczyć dobre usługi, uczyć innych i jak najlepiej wykonywać swoją pracę i dołączyć do elity. Ale to wcale nie znaczy, że będziemy najlepsi.
Rozmawiała Katarzyna Domin
Zdjęcia Jakub Piasecki/USDK
Prof. Rafał Chrzan – specjalista urologii dziecięcej i chirurgii dziecięcej, absolwent Akademii Medycznej we Wrocławiu. Od 2016 r. jest kierownikiem Kliniki Urologii Dziecięcej UJ CM, a od 2022 r. dyrektorem ds. medycznych Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Wcześniej pracował m.in. w Szpitalu Uniwersyteckim w Utrechcie i Klinice Urologii Dziecięcej Szpitala Uniwersyteckiego w Amsterdamie. Koordynator Europejskiej Sieci Referencyjnej Chorób Rzadkich (eUrogen) w USD; od 2022 r. pełni funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Urologii Dziecięcej.
Więcej o Uniwersyteckim Centrum Robotyki Pediatrycznej: https://robotyka.usd.krakow.pl/