Szpital w Szczyrzycu podtopiony

          Atak na Szpital pw. św. Jana Jerozolimskiego w Szczyrzycu niewielka rzeka Stradomka przypuściła (nocą, k. godziny pierwszej 21/22 czerwca), trwał niespełna godzinę. Zmiotła ogrodzenie szpitala (zrealizowane 2019), zalała przyziemie, parter, dotknęła nawet fragmentu wybudowanego właśnie nowego skrzydła obiektu (zalanie parteru). Zniszczyła całą kotłownię, a więc kotły gazowe c.o., hydrofornię, stację uzdatniania wody, instalację sanitarną, system sterowniczy gazów medycznych, biologiczną oczyszczalnię ścieków, pomieszczenia biurowe, rejestrację oraz laboratorium analityki medycznej na parterze. Nie sięgnęła piętra, nikt z pacjentów na szczęście nie ucierpiał, ale też było ich niewielu, bo od paru tygodni wystraszeni wirusem nie garnęli się pod opiekuńcze skrzydła szpitalne.

          Stradomka to niewielka rzeka dł. 41,4 km, prawy dopływ Raby, źródła ma w Śnieżnicy (Beskid Wyspowy, turyst. dojście z Kasiny Wielkiej), w górnym biegu płynie bystro drobnymi potokami, mijając po drodze Skrzydlną, Szczyrzyc, Krzesławice, Zegartowice, Grabie, Łapanów, Wieruszyce, Polanki i opodal ujścia wieś Stradomkę.

          W samym Szczyrzycu straty poniosło około 46 gospodarstw, zachował się bez uszczerbku zabytkowy klasztor cystersów (osłonięty przez Stary Młyn), natomiast 165 domów ucierpiało w sąsiedniej Stradomce. Ale to wszystko było niczym w porównaniu do Łapanowa (pokazywanego w programach TV) oraz strat przy drodze wzdłuż rzeki, gdzie zaatakowała kilkaset gospodarstw. Bo trzeba wiedzieć, że to  rejon turystyczny, gęsto zabudowany, o niezłej infrastrukturze.

          I tym bardziej trzeba wiedzieć, że ten Szpital w ciągu ostatnich 38 lat zalało już sześć razy, i że wszystkie te miejscowości po drodze doświadczają takiego losu regularnie. Ta powódź była największa (prąd rzeki był tak ekstremalnie mocny, iż służby ratownicze zmuszone były ewakuować się). Nikt jednak nie zagwarantuje, iż za rok czy dwa sytuacja się nie powtórzy, bo decyzji o jakiejkolwiek regulacji rzeki Stradomki nadal nie ma.

          Doktor Tomasz Krupiński, dyrektor i budowniczy Szpitala skazanego przed 22 laty na likwidację (pisaliśmy o tym w „GGL”, protestując wtedy przeciw zamknięciu, wsparci 15 000 podpisów sprzeciwu okolicznych mieszkańców). Wtedy udało się szpital uratować. Teraz też się uda, bo takiej solidarności personelu i mieszkańców w dziele ratowania i „odgruzowania” Szpitala nie spotyka się często.

          Czy są problemy z odszkodowaniami? Przybyły przedstawiciel ubezpieczyciela nie był wprawdzie wylewny, ale za to rzeczowy. „To dobrze – mówi Doktor Krupiński – bo czego jak czego, ale najbardziej nie trawię niekompetencji. A jej świadectw w życiu publicznym jest nieskończona ilość. A los dyrektora szpitala to dzisiaj udręka. Wolałbym być wyłącznie lekarzem”.

Tymczasem czeka go właśnie niemała operacja renowacji Szpitala i zdobycia środków finansowych na zniszczony sprzęt i urządzenia. Ale Szczyrzyca przecież nie opuści, choć skutków powodzi doświadczył również prywatnie i boleśnie, bez szans na „tarczę”.

Woda w Stradomce szybko opadła, już w poniedziałek jej nie było, ale rozmiar zniszczeń okazał się niemały. „Na szczęście także  poziom emocji i mobilizacji do działań naprawczych pozostaje niezmiernie  wysoki” – mówi doktor Tomasz Krupiński.

          No cóż, powódź przynosi straty, ale też bywa swoistym papierkiem lakmusowym otoczenia. Pokazuje jego solidarność w biedzie i zdolność do wspólnoty działania w odbudowie. I pod tym względem wszystko wydaje się w Szczyrzycu sprzyjać Doktorowi.  

                                                                                           Stefan Ciepły

(korespondencja własna)

Fot. Stanisław Krzyściak/sadeczanin.info