Umiar, rozsądek i…

Zazwyczaj w swoich tekstach odnosiłem się do złych decyzji władz w sprawach ochrony zdrowia. Do niedofinansowania, bezsensownej biurokracji, zachowań płatnika i temu podobnych. Tym razem chcę o czymś innym.

„Dziennik Gazeta Prawna” poinformował o utrzymanym w mocy przez Sąd Najwyższy wyroku Sądu Lekarskiego. A o co chodziło? W gabinecie stomatologicznym wykonano zabieg ekstrakcji zęba. W niedługi czas po tym pacjentka doznała udaru mózgu. Rodzina kobiety uznała, że miało to związek z przebytym zabiegiem stomatologicznym i wystąpiła przeciwko lekarzowi dentyście o zadośćuczynienie. Rodzinie nie ma się co dziwić. Tak się utarło w naszym społeczeństwie, że wszystko, co zdarzy się niedługo po zabiegu, jest jego wynikiem. Dziwne jest natomiast to, że znalazł się usłużny biegły (chirurg), który wydał opinię jednoznacznie przesądzającą o winie dentysty. W opinii było wiele błędów merytorycznych. O jej niewłaściwym sporządzeniu nie wspomnę. Mimo tego ta opinia „rozeszła się” wśród pacjentów. Nic więc dziwnego, że niesłusznie obwiniony lekarz dentysta zwrócił się do sądu lekarskiego, który ukarał autora fałszywej opinii.  A ukarany wykorzystał wszystkie drogi obrony, aż do Sadu Najwyższego, który utrzymał w mocy orzeczenie.

Zastanawiam się, co kierowało lekarzem, który wydał świadomie (bo nie wierzę, że inaczej) fałszywą opinię o postępowaniu kolegi? Czy wielu jest takich wśród nas? Czy tylko ten jeden? O naszych kolegach biegłych pisałem już nie jeden raz, ale jak dotąd nie spotkałem się z tak drastycznym przypadkiem.

Inny nasz kolega (o czym również pisze „Dziennik Gazeta Prawna”) wygrał plebiscyt na „Najlepszego lekarza”. Lubiany i ceniony przez pacjentów, znakomity fachowiec, wygrana w plebiscycie prasowym całkowicie zasłużona. I wszystko byłoby w porządku, gdyby w centrum miasta nie zawisł baner o „najlepszym gabinecie w mieście” i że pacjenci znajdą w nim „zdrowie i piękno”. Okręgowy Sąd Lekarski uznał, że nasz kolega złamał zakaz reklamy i nałożył karę. Orzeczenie podtrzymał Naczelny Sąd Lekarski a Sąd Najwyższy oddalił kasację.

Zastanawiam się, dlaczego nasz kolega zdecydował się na taką formę reklamy? Nie wierzę, że nie czuł, iż coś robi nie tak, że to nie jest w porządku.

Nie zamierzam przytaczać dalszych przykładów. Apeluję o umiar i rozsądek. Bo o niego czasem trudno. Na szczęście nie zawsze jego brak przyjmuje tak drastyczne formy.

I nie zawsze upierając się przy swoim mamy rację…

Jerzy Friediger

Felieton opublikowany w GGL nr 1/2020