Są takie wystawy, o których trudno przestać myśleć. Do nich należy otwarta w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka wystawa pt. „Widma”. Warto zanurzyć się w jej mroku.
Wrażenie robi już wejście do sali ekspozycyjnej z rozświetlonej słońcem ulicy. Idąc wśród czarnych zasłon, po skrzypiącym, drewnianym podeście przenosimy się do świata teatru śmierci Tadeusz Kantora, w którym artysta wracał do najbardziej traumatycznych wydarzeń z przeszłości, zarówno z I wojny światowej, którą przeżył jeszcze nieświadomie, czując jednak, jakie przynosi zagrożenia, a także II wojny, która dotknęła go już bardzo bezpośrednio, wywierając wpływ na jego twórczość.
Stąd na wystawie znalazły się obiekty pochodzące z jego autorskich, nawiązujących do trudnej przeszłości przedstawień, poczynając od „Umarłej klasy”, przez ostatnie spektakle, takie jak „Niech sczezną artyści”, „Nigdy już tu nie powrócę”, „Dziś są moje urodziny”. Nie musimy jednak ich znać. Twórcom ekspozycji zależy bowiem, by poszczególne obiekty przedstawić jako osobne dzieła sztuki, oddziałujące bezpośrednio na widza. I tak się rzeczywiście dzieje. Prezentowane tu maszyny pułapki, maszyny tortur, kulomioty, armaty i inne narzędzia opresji wystarczą, byśmy dotknęli klisz pamięci, wspomnień i lęków artysty.
Ta wystawa bardzo mocno wpływa na nasze emocje. Czujemy się nieswojo idąc w jej głąb, słysząc nakładające się na siebie, niepokojące dźwięki kapania wody, naszych niepewnych kroków, niemal ocierając się o tytułowe „Widma”, które dzięki filmom wyświetlanym na siatkowych ekranach snują się po prezentowanych obiektach niczym przybysze z innego wymiaru. – Istotny jest tu już sam podest, po którym idą zwiedzający. Jego zadaniem jest wytrącenie widzów z dobrej kondycji oglądania wystawy. Stojąc na nim możemy odnieść wrażenie, że to my jesteśmy obserwowani przez wyłaniające się z mroku obiekty, a nasza osobista pamięć staje się przedmiotem ich badań – mówi kuratorka wystawy Małgorzata Paluch-Cybulska.
To nie jest duża ekspozycja, jej oglądanie nie zabiera zbyt wiele czasu. Ale mimo to, kiedy się ją opuści i znowu poczuje letni nurt życia miasta, trudno o niej zapomnieć. Bowiem sztuka Tadeusza Kantora, jak zresztą każda wielka sztuka, pozostawia w odbiorcy ślady. Wie o tym ten, kto miał szczęście na żywo zobaczyć przedstawienia artysty. Nie będzie miał co do tego wątpliwości widz, który nie zna jego twórczości, a wybierze się na tę wystawę. Uświadomi sobie szybko, że obiekty pochodzące ze spektakli tego wyjątkowego twórcy potrafią żyć także swoim życiem i tworzyć swój własny teatr.
Prezentacja „Tadeusz Kantor. Widma” jest ekspozycją stałą i w takim kształcie będzie można ją oglądać w Cricotece przez najbliższe trzy lata. Od jesieni towarzyszyć jej będzie indywidualna wystawa Marka Chlandy, która wejdzie w artystyczny dialog z pokazywanymi na niej obiektami.
Magda Huzarska-Szumiec