Haracz za możliwość pracy w POZ

O sytuacji kadrowej w podstawowej opiece zdrowotnej i groźbie jej drastycznego pogorszenia rozmawiamy z doktorem Jerzym Radziszowskim, prezesem CM Diamed, koordynatorem ds. organizacyjnych Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego w Małopolsce, szefem Zespołu ds. POZ i AOS Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie.

Jeśli nic się nie zmieni, jeszcze tylko przez nieco ponad rok w podstawowej opiece zdrowotnej będą mogli pracować lekarze specjaliści w dziedzinach pediatrii i chorób wewnętrznych. Bez dodatkowego kursu z zakresu medycyny rodzinnej stracą uprawnienia lekarzy POZ i być może pracę. Ilu lekarzy dotyczą te przepisy?

– W polskim systemie podstawowej opieki zdrowotnej tylko około 30 proc. lekarzy posiada specjalizację z medycyny rodzinnej, niekoniecznie jako jedyną. Natomiast około 70 proc. lekarzy w POZ to specjaliści innych dziedzin niż medycyna rodzinna, w większości interniści i pediatrzy. W sumie w POZ pracuje około 35 tys. lekarzy, z których nieco ponad 7000 to pediatrzy, 9560 to interniści. Mniej więcej 10 tys. lekarzy POZ legitymuje się specjalizacją z medycyny rodzinnej. Czasem ich liczbę określa się na 12 tys., doliczając też lekarzy innych specjalności z dodatkowym przeszkoleniem z medycyny rodzinnej. Mimo wielu lat starań, działań promocyjnych, wielu zachęt udało się osiągnąć w POZ poziom tylko 30 proc. lekarzy medycyny rodzinnej i tego pułapu chyba nie da się przebić.

Czy spotyka się jeszcze w przychodniach lekarzy bez żadnej specjalizacji?

– Rzeczywiście, problem się powtarza. Przepis, że w POZ może pracować tylko lekarz rodzinny, po raz pierwszy pojawił się w 2007 r. Do 2014 r. pediatrzy i interniści nie mieli statusu lekarzy rodzinnych, co doprowadziło  do gwałtownego odpływu tych specjalistów z POZ. W końcu braki kadrowe w tych placówkach były tak duże, że zagrażały bezpieczeństwu pacjentów. Wówczas jednak nasze protesty odniosły skutek. Na moje pismo ówczesny wiceminister zdrowia Sławomir Neuman odpowiedział dość szybko, podzielając obawy. 15 czerwca 2014 r. weszła w  życie nowelizacja ustawy, wycofano się z wadliwych rozwiązań i zmieniono definicję lekarza POZ. Lekarz internista i pediatra tworzyli od tej pory zespół leczący, przywrócono im prawo udzielania świadczeń i zbierania deklaracji w POZ. Teraz mamy kolejną próbę wykluczenia z POZ lekarzy tych specjalności. Ten przepis pojawił się dawno, w 2017 r., lecz nikt nie przypuszczał, że będzie utrzymywany. Zatoczyliśmy koło, wracamy do tego, co było kiedyś. Protestujemy, niestety bez efektu.

Czym uzasadnia się tę zmianę?

– Niczym, nie słyszałem żadnych przekonujących argumentów za takim działaniem. Tymczasem w POZ zaczęła maleć liczba lekarzy internistów, którzy przechodzą do szpitali, gdzie mają gwarancje pracy i stabilnej sytuacji. Specjaliści chorób wewnętrznych są przez szpitale bardzo poszukiwani. Także pediatrzy nie muszą się martwić o pracę, choć maleje liczba dzieci w naszym kraju. Proszę zwrócić uwagę, jak dużą rolę odgrywają specjaliści pediatrzy i interniści w przypadku zachorowań masowych. Przykładem była pandemia. To interniści byli najczęściej wzywani do walki z COVID-19. Specjalista chorób wewnętrznych jest przygotowany do opieki nad chorymi zarówno w POZ, na oddziale szpitalnym, jak i na SOR czy w oddziałach intensywnej terapii. Natomiast nie znam lekarza medycyny rodzinnej, który mógłby pracować na oddziale szpitalnym.

Jednak chyba nie umniejsza to roli specjalistów medycyny rodzinnej? Jak widzi Pan ich umiejscowienie w systemie opieki zdrowotnej? Zapewne w kierowanej przez Pana przychodni są także lekarze rodzinni…

– Ich rola jest bardzo ważna, bo są niezastąpieni w mniejszych ośrodkach. Jest dla nich miejsce w każdym mniejszym podmiocie, zwłaszcza daleko od dużego miasta, gdzie utrzymywanie zespołu leczniczego dla nikogo nie byłoby opłacalne. Tam – w podmiotach opiekujących się populacją od 2 do ok. 5 tys.  pacjentów, lekarz rodzinny doskonale się sprawdza, jest nie do przecenienia. I rzeczywiście jest lekarzem rodzinnym w każdym tego słowa znaczeniu, bo zwykle także mieszka na swoim terenie, ma więc dobre rozeznanie potrzeb zdrowotnych. Nikt nie neguje i nie podważa roli lekarza medycyny rodzinnej w systemie POZ, jednak to powinien być jeden z lekarzy POZ, a nie jedyny „superdoktor”, który zastąpi wszystkich internistów i pediatrów. Dla dobra pacjentów powinniśmy współpracować bez administracyjnych ograniczeń. Nie chcę, by narastały animozje. Na szczęście lekarze rodzinni też krytykują eliminowanie innych specjalistów z POZ, bo sami nie będą w stanie objąć opieką wszystkich Polaków….

Więcej – w najnowszym wydaniu „Galicyjskiej Gazety Lekarskiej” (nr 4/194/2023)

Rozmawiała Jolanta Grzelak-Hodor