Czy Paracelsus był w Krakowie?

Paracelsus (1493-1541), podobnie jak da Vinci, Kopernik, Luter, Erazm z Rotterdamu czy Kolumb, trwale wpisał się w dzieje europejskiego renesansu. Nierozstrzygnięte pozostaje pytanie: czy był on w Krakowie? Próbuje na nie odpowiedzieć prof. Janusz Skalski, pasjonat dziejów medycyny.

Panie Profesorze, temat jest otwarty…

– Jest jakaś wzmianka, że po 1520 roku Paracelsus był na Litwie, u Radziwiłła, zatem wstąpił pewnie do Gdańska. Natomiast w kwestii Krakowa są historycy, którzy twierdzą, że tego miasta nie odwiedził. Jednak nikt pewności nie ma. Ja uważam inaczej. Z jego obecnością związanych jest szereg legend, na przykład o tym, że odbierał poród w Krakowie, a żeby kobieta nie cierpiała, podał jej wywar z konopi. Oczywiście zrobił to bezprawnie, nie miał uprawnień położnika, akuszera ani cyrulika. Przez to musiał uciekać z miasta. Taką historię przytaczał Leszek Mazan, podobno ze starych kronik krakowskich. O związkach Paracelsusa z Krakowem przede wszystkim wyraźnie mówił Wojciech Bazan, który był lekarzem nadwornym Zygmunta Starego i miał jakoby konsultować zdrowie królewskie z Paracelsusem, którego był zagorzałym zwolennikiem. Podobnego zdania byli m.in. Olbracht Łaski, awanturnik i alchemik, oraz Adam Szröter, krakowski poeta, piszący po łacinie, który tworzył poematy na temat calin w Wieliczce. Szröter tak bardzo zainteresował się Paracelsusem, że doprowadził nawet do wydania w Krakowie jego dzieła „Archidoxes”. Ale to stało się w 1569 roku, a więc już po śmierci wielkiego medyka. Zresztą, za życia Paracelsusa jego dzieła w ogóle nie były wydawane, ukazały się później, wzbudzając moc emocji. Zwłaszcza „De preparacionibus”, o sporządzaniu leków, oraz właśnie „Archidoxes”, będący podsumowaniem całości jego przemyśleń teologiczno-mistycznych i witalistycznych. Wydanie tego dzieła w Krakowie było jednym z pierwszych na świecie.

Do myślicieli krakowskich, wspierających idee Paracelsusa, należeli też Andrzej Dudycz, który na dworze królewskim na Wawelu wygłaszał swoje porady matrymonialne, Jerzy Joachim Retyk, myśliciel, propagator teorii Kopernika, i Antoni Schneeberger, botanik, który zgromadził w owych latach wielką bibliotekę, którą przekazał później Akademii Krakowskiej, kładąc fundament pod Bibliotekę Jagiellońską. I tu dochodzimy do największych nazwisk lekarzy polskiego renesansu – Wojciecha Oczko i Józefa Strusia. Oni obaj rozpoczynają kariery w latach życia i działalności Paracelsusa, ale ich oceny nabierają znaczenia już po jego śmierci. Zaczyna się bowiem era propagowania jego myśli. Obok wspomnianych uczonych dołącza do propagatorów wiedzy Paracelsusa największy chirurg polski owych czasów Bartłomiej Hierowski, który na ziemiach polskich wprowadził zszywanie ran, czego wcześniej nie próbowano. Rośnie też grono przeciwników spuścizny Paracelsusa, wśród których też były wielkie nazwiska, m.in. Marcina Foksa, współpracownika Aldrowaniego (największego przyrodnika europejskiego w owym czasie); Stanisława Pikus-Zawadzkiego, dwukrotnego rektora Akademii Krakowskiej, który wszczął działalność szkół nowodworsko-stanisławowskich; wreszcie Walentego Fontany, sześciokrotnego rektora Akademii Krakowskiej, który całkowicie odrzucał Paracelsusa, uznając wyłącznie spuściznę Hipokratesa.

Dlaczego wśród części uczonych kwestionowano jego idee? Bo nie uznawał anatomii. Oczywiście, robił też mniej ważne pomyłki, proponował np. leki, które okazały się całkowicie bezużyteczne, ale poważnym błędem programowym było odrzucenie anatomii. A że miał ogromny autorytet, to jego przekonania np. w Krakowie wpłynęły w programach kształcenia medyków na zaniechanie nauki anatomii na okres niemalże stu lat. Zaprzestano po prostu wykładów aż do czasów Rafała Czerwiakowskiego i jest to, niestety, także spuścizna Paracelsusa.

To, co Pan mówi, dotyczy recepcji myśli Paracelusa. A jak się przedstawia kwestia jego fizycznej obecności w Krakowie?

– Najgłośniejsza historia, wielce apetyczna, dotyczy Franciszka Bonera. Bonerowie, ród niemiecki, niezwykle bogaty, osiedlił się w Krakowie w drugiej połowie XV wieku, wkrótce otrzymał indygenat, szlachectwo. To do nich należała ta piękna kamienica koło kościółka św. Wojciecha, z przepiękną attyką. Członkowie rodu na dworze królewskim pełnili bardzo ważne funkcje. Na przykład Seweryn Boner zarządzał żupami w Wieliczce, był starostą, rządził Bieczem, możny magnat. (…) Zarabiali krocie, wykupywali miasta, wsie, byli magnatami, a Kraków był taką ich mekką.  I oto jeden z Bonerów, Franciszek, człowiek bardzo bogaty, który był wówczas sędzią królewskim, w sile wieku zachorował. Sam zdecydował, że po poradę należy się zwrócić do najlepszego lekarza ówczesnej Europy, za jakiego uchodził Paracelsus. Wysłano do niego stosowną delegację z Krakowa, z opisem dolegliwości Bonera i zaproszeniem. Zachowały się zapiski w tej kwestii. Delegacja pojechała i zastała uczonego w ciężkim stanie zdrowia  – w siedem tygodni później Paracelsus zmarł, lecz zdążył jeszcze poczynić uwagi diagnostyczne na temat choroby Bonera. Delegacja wróciła z nimi, wyposażona w leki wskazane przez Paracelsusa, zapisane z datą 5 sierpnia 1541 roku. Uczony miał podobno powiedzieć wyjeżdżającym: „Pan Franciszek będzie żył jeszcze 11 lat”. I rzeczywiście, dokładnie co do dnia, 11 lat później, 5 sierpnia 1552 roku Franciszek Boner nagle zmarł. (…)

Są też jakieś sugestie, że podczas pobytu w Krakowie Paracelsus mieszkał w Rynku Głównym pod numerem 13, w kamienicy Pod Złotą Głową, u aptekarza Jerzego Pipana.

– Pipanowie to był ród aptekarzy od kilku pokoleń. Jerzy Pipan pochowany jest w kościele św. Barbary. Na frontonie tego kościoła, po prawej stronie, wiszą dwa epitafia i płaskorzeźby: Georgiusa Pipana i jego małżonki. Warto wiedzieć, że był to jedyny cudzoziemski  rektor słynnego uniwersytetu w Padwie, powołany z wyboru, bo Józef Struś był tylko wicerektorem, a Jan Zamoyski kupił sobie tę funkcję za ogromną kwotę. Pipan nie był etnicznym Polakiem, pochodził z Czech, ale był krakowianinem, już chyba w trzecim pokoleniu. Więc u kogo miał się zatrzymać Paracelsus, jak nie u najbardziej znanego, słynnego w Europie, wspaniałego aptekarza? Dlatego twierdzę, że on w Krakowie był, natomiast prof. Stanisław Waltoś poddaje to w wątpliwość. (…)

Rozmawiał: Stefan Ciepły

Cała rozmowa dostępna w „GGL” 3/187 z 2022 r.