Komentarz prezesa ORL Roberta Stępnia z dn. 26 listopada

Kuriozalny pomysł posłanki Joanny Lichockiej, znanej dotąd z pokazywania środkowego palca w Sejmie, opublikowany na łamach dziennika „Fakt”, a postulujący „zwrot polskich lekarzy” zatrudnionych w Niemczech, także i tym razem odbił się szerokim echem. Posłanka, jakby w odpowiedzi na przyjazny gest prezydenta Niemiec Franza Waltera Steinmeiera o gotowości pomocy Polsce w zwalczaniu pandemii, uciekła się do takiej właśnie oferty.

Nie ma strony, której by tym zamysłem nie obraziła. Choćby lekarze polscy w Wielkiej Brytanii – mogą się czuć urażeni tym, że się o nich nie upomniała… Przede wszystkim obrażony został prezydent Niemiec, za gest dobrej woli przyjścia Polsce z pomocą. Nade wszystko zaś obrażeni zostali polscy lekarze pracujący w Niemczech z własnej woli, na zawartych w ramach prawa międzynarodowego kontraktach, niestanowiący żadnej „masy wysyłkowej”, której zwrotu Polska mogłaby się domagać.

I właśnie oni, w oficjalnej formie listu przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Medycznego w Niemczech (Polnische Medizinische Gesellschaft c.V.) dr. Bogdana Miłka, zabrali głos, kierując pismo do prezesa partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego. Odpis listu trafił do moich rąk, jako prezesa Izby w Krakowie. Trafił, bo doktor Miłek był w latach 80. podczas strajku okupacyjnego środowisk studenckich przewodniczącym Rady Uczelnianej SZSP, współdziałając w Komitecie Strajkowym m.in. z Andrzejem Rysiem, Tomaszem Grodzickim czy stojącym na czele strajku Bogdanem Klichem. Czemu Towarzystwo zabiera głos? Bo pamięta, że za pośrednictwem Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych pod kierownictwem prof. Marka Rudnickiego zawsze służyło pomocą polskim lekarzom szukającym za granicą lepszych warunków płacowych i edukacyjnych niż w kraju, gdzie zarobki lekarzy przez wiele lat były wręcz żenujące. Nieporównywalnie gorsze są warunki szkolenia specjalizacyjnego, a także organizacja pracy i atmosfera, w ramach której lekarze „ratując z pełnym poświęceniem zdrowie i życie pacjentów”, mogą być z tego powodu „prześladowani, szykanowani czy straszeni prokuratorem”. Doktor Miłek pisze, że nawet 98 proc. polskich lekarzy emigrantów wolałoby, aby Polska stała się krajem, z którego nikt (z ww. przyczyn) nie emigruje.

Dowodów na słuszność oceny atmosfery panującej w Polsce dostarcza każdy dzień. Leży właśnie przede mną list informujący, że w sprawie toczącej się od 2016 roku przeciw lekarce z Nowego Sącza, ukaranej przez Sąd Rejonowy, dopiero teraz doszło do uniewinnienia przez Sąd Okręgowy. Wyrok I instancji zapadł na podstawie jednej zaledwie niekorzystnej opinii biegłych, przy wielu innych opiniach wykluczających błąd i orzeczeniu niewinności przez sąd lekarski. Ale taki właśnie klimat otacza lekarzy w Polsce.

List Polskiego Towarzystwa Medycznego w Niemczech dotyczy bardzo ważnej kwestii losu Polaków pracujących za granicą. Według danych NIL w latach 2004-2019 wyjechało z Polski ok. 15 tys. lekarzy. Teraz Naczelna Rada Lekarska ubolewa, że w Polsce kształci się kilka tysięcy lekarzy w języku angielskim, którzy zapewne po studiach w Polsce także wyjadą. Z tego powodu jednak bym nie dramatyzował. To będą nasi ambasadorowie, zresztą płacą za te studia, generalnie przecież niedofinansowane przez państwo. Natomiast wysuwanie żądań „zwrotu lekarzy” z jakiegokolwiek kraju uważam za uwłaczające godności obywatelskiej. To nie towar…