Rozmowa z prof. UJ dr. hab. n. prawnych Wojciechem Cyrulem, dyrektorem Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie
Panie Dyrektorze, minął rok od czasu, kiedy prawie codziennie tytuły w gazetach straszyły zamykaniem oddziałów i praktyczną likwidacją Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Odliczano dni, kiedy po kolei zaczną odchodzić z pracy wszyscy lekarze, a przynajmniej tych kilkudziesięciu, którzy złożyli wypowiedzenia. Dziś o szpitalu mówi się rzadko i tylko dobrze, jak choćby przy okazji otrzymania przez Was dotacji na rozbudowę czy wprowadzania nowych procedur leczniczych. Spytam ostrożnie – co słychać w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu?
– Rzeczywiście, po burzliwym początku ubiegłego roku, media zainteresowały się nami ponownie jesienią, w związku z otrzymaniem z Funduszu Medycznego 300 mln zł na rozbudowę i modernizację szpitala. Ostatnio dziennikarze informowali, że wreszcie udało się uruchomić z naszym udziałem protonoterapię dla dzieci, oraz pochwalono sprawne funkcjonowanie naszego SOR. Robimy swoje, rozwijamy się, protesty pracownicze zostały zażegnane.
Ostatecznie ilu lekarzy odeszło z pracy?
– Nikt nie odszedł. Mówiąc o tym, co się wówczas działo, proszę pamiętać, że są fakty medialne i fakty realne. Nie wszystko, o czym pisano i co pokazywano, było prawdą. Dziś na pewno szpital ani nie bankrutuje, ani niczego się tu nie likwiduje, wręcz przeciwnie. Rok temu zobowiązania wymagalne wahały się w przedziale 37-43 mln złotych. Do zeszłego roku nie mieliśmy płynności finansowej, a obecnie staramy się na bieżąco płacić swoje rachunki. Oczywiście, jak każdy szpital mamy jakieś zadłużenie, lecz nie stanowi ono już tak wielkiego problemu jak rok temu. Obecnie skala wymagalnych zobowiązań to ok. 16 mln, przy kontrakcie 380 mln zł.
Podobno każdą fakturę przychodzącą i wychodzącą ze szpitala na początku sprawdzał Pan Dyrektor osobiście. Czy nadal tak jest?
– Nadal, ale nie dlatego, że nie mam zaufania do moich pracowników. Po prostu na bieżąco kontroluję sytuację.
Jak poradziliście sobie z ustawowymi podwyżkami dla personelu medycznego? Prawie wszystkie szpitale miały z tym olbrzymi kłopot, a nałożyła się na to jeszcze inflacja.
– Podwyżki dla pielęgniarek od początku, jeszcze przed ubiegłoroczną zmianą, realizowaliśmy współpracując ze związkami zawodowymi, czyli m.in. według kompetencji posiadanych, a nie wymaganych. W tym drugim przypadku wszystkie nasze pielęgniarki znalazłyby się w jednej grupie płacowej. Choć wywołało to częściowe protesty – generalnie równaliśmy płace w górę, a nie w dół. Dzięki temu nie doszło do sytuacji, jaka ma miejsce w niektórych innych szpitalach, czyli ciągłego niezadowolenia i sądowych potyczek.
A jeśli chodzi o płace lekarzy?
– U nas ten problem nie zaistniał, bo lekarze już wcześniej zarabiali więcej niż przyjęto w ustawie. Podpisując porozumienie w grudniu 2021 roku ustaliliśmy, że wynagrodzenia będą nie mniejsze niż 1,8 ustalonego pułapu, więc do 1 lipca wyrównywaliśmy to dodatkami, a od lipca te dodatki weszły do podstawy wynagrodzenia. Wprowadziliśmy też zasadę, zgodnie z którą płace są powiązane z wynikami poszczególnych jednostek, co także jest dobrze odbierane przez pracowników. Kłopotem są tylko te jednostki, które strukturalnie, nie z własnej winy nie są w stanie zbilansować budżetu, bo ich świadczenia są źle wycenione. Przygotowujemy jednak rozwiązania, które zrekompensują pracownikom te systemowe błędy, jeśli nie nastąpi zmiana w wycenach procedur.
O urealnienie wycen apelują wszyscy i od dawna. Był to jeden z głównych postulatów podczas protestów, jakie przetoczyły się ponad rok temu nie tylko przez USD, ale też inne dziecięce szpitale kliniczne. Czy spełniono te żądania?
– Nie wszystkie, ale wiele tak. Dużo przeszacowań odnotowaliśmy w neonatologii, chirurgii, jednak nadal czekamy na onkologię i pediatrię. Większe zmiany nastąpiły w związku z ustawą o najniższych wynagrodzeniach, bo konieczne było podniesienie wyceny świadczeń. Ponadto w pediatrii przelicznik został zrównany z medycyną dla osób dorosłych, co poprawiło sytuację, lecz nadal walczymy, by te przeliczniki były wyższe. Leczenie dzieci jest o wiele droższe niż leczenie dorosłych, czego decydenci nie chcą zrozumieć. Pamiętajmy też, że w pediatrii mamy większe problemy kadrowe, więc potrzebne są finansowe zachęty. W sumie, nowelizacja ustawy o wynagrodzeniach dla naszego szpitala była korzystna, ponieważ udało się sfinansować wcześniejsze obietnice złożone personelowi medycznemu. Trudno w opiece zdrowotnej mówić o zadowoleniu, jednak niezadowolenie jest dużo mniejsze. Udało się również zahamować odpływ kadry pielęgniarskiej. Lekarze stanowią większy problem, nadal brakuje nam specjalistów wielu dyscyplin. Średnia wieku naszych lekarzy jest wysoka, na szczęście dzięki podwyżkom płac zatrzymaliśmy trochę tych młodszych.
Słyszałam, że pracowników „zatrzymuje się” w tym szpitalu także w inny sposób. Co dało wprowadzenie kontroli czasu pracy? Ponoć każdy zatrudniony wchodząc i wychodząc ze szpitala musi obowiązkowo podbić kartę czasu pracy.
– Nadal tak się mówi? W takim razie po raz kolejny pozwolę sobie sprostować: to nie jest kontrola czasu pracy, to system kontroli obecności na terenie zakładu pracy. Docelowo będzie on powiązany z systemem elektronicznego rozliczania czasu pracy, lecz na razie nie ma takiego zadania. Chodzi o rozwiązanie dwóch problemów – po pierwsze, musimy wiedzieć, kto w ogóle przebywa na terenie szpitala. Ma to związek z wybuchem wojny w Ukrainie, należy przewidywać zagrożenia, które mogą się i u nas pojawić. Nie zapominajmy, że Uniwersytecki Szpital Dziecięcy to jest ogromna firma, blisko 2200 pracowników. Gdyby coś się stało, powinniśmy mieć informację, ile osób w danym momencie przebywa na naszym terenie. Także z uwagi na bezpieczeństwo docelowo chcielibyśmy objąć cały szpital monitoringiem wizyjnym. Mamy ogromny obiekt, gigantyczne podziemia, naprawdę można się tu zgubić, a przecież leczymy dzieci. Na co dzień nic się nie może stać, lecz w sytuacjach ekstremalnych, w przypadku paniki, kto wie. Wprowadzenie takiego systemu miało za zadanie także zniechęcenie do pewnych poważnych patologii, ekstremalnych przypadków udawania, że jest się w pracy, pomimo że było inaczej. Na pewno wdrożenie systemu kontroli obecności miało efekt dyscyplinujący. Nie jest to jednak elektroniczna ewidencja czasu pracy. Tę wprowadzimy później, w sposób przemyślany, uwzględniając fakt, że to szpital kliniczny. Trzeba pamiętać, że wielu naszych pracowników jest również nauczycielami akademickimi, pracują nie tylko w USDK.
Ewidencja połączona z systemem komputerowym… W jednym z wywiadów mówił Pan Dyrektor, że najważniejsza jest informatyzacja szpitala. Na jakim etapie jesteście?
– Po roku jestem o tyle mądrzejszy, że mam zdefiniowane problemy, wiem, co zastałem. Niestety, jest to dalekie od oczekiwań i potrzeb, a wszystkiego nie da się zmienić, bo to zbyt drogie. Staramy się więc poprawiać istniejący system. Są nowe terminale, komputery, poprawiamy sieć internetową i łączność w szpitalu. Sporo zrobiono, lecz dużo jest jeszcze pracy przed nami. Na szczęście mamy sponsorów, na przykład mocno wspiera nas krakowska firma Cisco, która zmodernizowała na swój koszt system informatyczny w „okrąglaku” i nadal nam pomaga. Jesteśmy w trudnym położeniu, posiadamy dużo starej infrastruktury, której remont będzie kosztowny. Jednocześnie planujemy rozbudowę i kompleksową modernizację. Nie da się w tym samym czasie prowadzić remontów i nowych inwestycji, więc najpierw powstanie nowy budynek.
Od lat mówiono także, iż ten kiedyś najnowocześniejszy szpital dziecięcy w Polsce pod względem wyposażenia należy już do przestarzałych. W ubiegłym roku na zakup aparatury dostaliście z budżetu państwa 9 mln zł. To dużo czy mało, biorąc pod uwagę potrzeby?
– Dostaliśmy pokaźną pulę środków z budżetów samorządów krakowskiego i małopolskiego, dzięki czemu mogliśmy zakupić sporo nowego sprzętu, co też poprawiło atmosferę wśród pracowników. Nasze potrzeby są jednak wciąż ogromne. Na odnowienie parku maszynowego przydałoby się jeszcze kilkadziesiąt milionów złotych. Niekoniecznie wszystko musimy kupić już w tym roku, lecz nakłady na modernizację są niezbędne, np. na wymianę akceleratora do radioterapii, nowoczesne wyposażenie laboratoriów, remont bloku operacyjnego. Referencyjność szpitala obliguje nas do posiadania wyposażenia na najwyższym poziomie. Moim marzeniem jest np. uruchomienie centrum medycyny robotycznej (…)
Rozmawiała Jolanta Grzelak-Hodor
Fot. Archiwum Szpitala
Cała rozmowa dostępna w „GGL” 1-192 z 2023 r.
Dr hab. prof. UJ Wojciech Cyrul objął stanowisko dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie w listopadzie 2021 roku, w sytuacji głębokiego kryzysu w tej placówce. Doktor habilitowany nauk prawnych, pracownik naukowy Wydziału Prawa i Administracji UJ. Członek Rady Nadzorczej Jagiellońskiego Centrum Innowacji, założyciel oraz organizator Centrum Badań Klinicznych i przez kilka lat jego dyrektor naczelny. W przeszłości wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, associate professor Katholieke Universiteit Brussel w Brukseli oraz Gastprofessor na Uniwersytecie Wiedeńskim. Autor kilkudziesięciu prac naukowych. Profesor Cyrul piastował także liczne funkcje zarządcze w spółkach sektora medycznego.